wtorek, 15 lipca 2014

Rozdział 5

>>Piosenka na dziś<<

            Przebywanie wśród rozemocjonowanych, nietrzeźwych i otumanionych ludzi, od których woń alkoholu i papierosów można było wyczuć już na kilometr, zdecydowanie nie znajdowało się na liście Vivenne o nazwie "Rzeczy do zrobienia". Bez wątpienia nie ciągnęło ją w tego typu klimaty, a świadomość, że niemal nikogo tutaj nie znała, wcale nie poprawiała jej humoru. Jedynym pozytywem tego całego "zajścia" było to, że brunetka miała w końcu okazję pojawić się na imprezie z tradycyjnymi, czerwonymi, amerykańskimi kubeczkami, wypełnionymi po brzegi procentami.
            Gdy tylko razem ze swoimi towarzyszami opuściła samochód loczka, głośna, dudniąca muzyka doszła do jej uszu, wprawiając w wibracje brukowy chodnik, jakim wyłożony był podjazd. Zdławione śmiechy i okrzyki balangowiczów przywitały ich już od progu. Równo przystrzyżona trawa była kompletnie zdeptana, bądź upaćkana jakąś bliżej niezidentyfikowaną substancją, która od samego patrzenia przyprawiała o niemałe mdłości. Jasne, ogrodowe światła sprawiały, że cienie tańczących osób przesuwały się zgrabnie po ścianach domu, a kolorowa serpentyna zwisająca z dachu i gałęzi dość sporej lipy, wesoło kołysała się przy nawet najmniejszym podmuchu wiatru.
            Viv objęła się szczelnie swoimi kruchymi ramionami, uśmiechając się sztucznie w kierunku Harrego, który posłał jej uważne, troskliwe spojrzenie. Wiedziała, że musiała być nienaturalnie blada, a jej wargi zapewne układały się w czymś w rodzaju cierpiętniczego grymasu, jednakże nie potrafiła w sobie tego stłumić. Naprawdę nie chciała urazić Stylesa - był szczerze dobrym towarzystwem, aczkolwiek nie mogła powiedzieć tego samego o całej reszcie. Miley wraz z Lukiem zniknęli jej z oczu, gdy tylko przekroczyli próg domu organizatora tej całej imprezy, a ona została skazana na samotność z Harrym. I nie żeby jej to przeszkadzało - wręcz przeciwnie -, jednak dziewczyna nie bardzo wiedziała jak powinna się przy nim zachować. Gdy ostatnim razem rozmawiali w jego samochodzie atmosfera była mniej napięta, a loczek zdecydowanie mniej gorący, niż dzisiejszego wieczora. Jej niesforny wzrok co chwila przesuwał się po jego postawnym ciele, a i z przerażeniem stwierdziła, że łapie się na tym, iż z zainteresowaniem przyglądała się jego odsłoniętemu obojczykowi, gdzie mogła dostrzec część tatuażów zdobiących jego dość muskularną osobę.
            - Dobrze się czujesz? Jesteś cała rozpalona - stwierdził opiekuńczo brunet, delikatnie muskając opuszkami palców jej rozgrzany do czerwoności policzek. Vivienne spojrzała się na niego zawstydzona, zgryzając przy tym swoją dolną wargę. 
- Wszystko w porządku. Ja po prostu... nie jestem przyzwyczajona do tego typu klimatów - odparła z lekkim zażenowaniem, wzdrygając się zniechęcona, gdy poczuła jak jakiś przepocony koleś przypadkiem otarł się o jej nagie ramię. Yh, obrzydliwe.
- Rozumiem - chłopak zaśmiał się wdzięcznie, a loki lekko podskoczyły na jego głowie niczym malutkie sprężynki. - Preferujesz bardziej spokojniejszy tryb życia? - bardziej stwierdził, niżeli zapytał. Brunetka starała się w tym dopatrzeć chociażby garstki kpiny, jednakże nic takiego nie odnalazła. Z której strony by nie patrzeć, Harry brzmiał nad wyraz szczerze i tolerancyjnie. Zapewne gdyby powiedział to Louis, to złośliwość niemal by kapała mu z ust - przemknęło jej przez myśl.
- Nazwałabym to raczej odmiennym spędzaniem wolnego czasu - stwierdziła niewinnie, aczkolwiek na jej ustach zabłąkał się nieco zadziorny uśmiech. O mamuniu! Czy ona z nim właśnie flirtowała?! Co prawda na swój własny, marny sposób, ale jednak.
I nie da się ukryć, że chłopak najwyraźniej to dostrzegł, gdyż obdarzył ją swoim zniewalającym uśmiechem, przez chwilę wpatrując się intensywnie w jej lekko zaszklone od dymu papierosowego oczy.
            - Napijesz się czegoś? Może zrobię ci drinka? - spytał starszy chłopak, wskazując głową w kierunku kuchni, gdzie na ogromnym, szklanym stole porozstawiane były kubki, puszki piwa i wiele innych alkoholów, które zapewne zostaną skonsumowane już niedługo, patrząc na zadowolone, dość podpite towarzystwo.
             Vivienne uśmiechnęła się nieśmiało, zaczepiając za ucho zbłąkany kosmyk włosów. Jakaś minimalna cząstka jej podświadomości szeptała ciche "Wyluzuj i zabaw się dziewczyno! Przecież nie chcesz wyjść na głupią przed Harrym", jednak jej wewnętrzne "ja" stanowczo odradzało, każąc jej trzymać się swojego rozumu. I choć naprawdę pragnęła zyskać w oczach bruneta, to bez wahania zaprzeczyła krótkim ruchem głowy.
            - Dziękuję, ale chyba dzisiaj zaprzestanę na zwykłym soku.
- Pomarańczowy, świeżo wyciskany? - zachichotał loczek, powodując, że i dziewczyna odwzajemniła ten gest. - Już się robi. Czekaj tu na mnie Księżniczko - obdarzył ją swoimi śnieżnobiałymi zębami, po czym szybkim krokiem ulotnił się w stronę kuchni, zostawiając nieco skołowaną Brooks.
Viv nie mogła zaprzeczyć, że gdy usłyszała zwrot, jakiego użył w jej kierunku Styles, to jej ciało automatycznie się napięło, a przed oczami pojawiła się twarz Tomlinsona. Ten jego cyniczny uśmiech, zarozumiałe spojrzenie i pewna siebie postawa; wszystko to doprowadzało ją do szału. Mimo tego, że już od kilku dni dane jej było nie widzieć tego nadętego kolesia, to ten i tak ciągle błąkał się jej w myślach, powodując, że choćby najmniejsza, związana z nim rzecz powodowała u niej szybsze krążenie w krwiobiegu. Głupia.
            Brunetka rozejrzała się dyskretnie dokoła, z lekkim zainteresowaniem lustrując wzrokiem poczynania jakiejś krótko ściętej blondynki, na której ustach cały czas błąkał się szeroki, piękny uśmiech. Jej proste, złote kosmyki, chociaż sięgały ledwo żuchwy, to subtelnie kołysały się na boki okalając jej zaróżowiałe policzki, gdy tylko poruszyła się w rytm dudniącej muzyki. Widać było, że dziewczyna z wielkim zaangażowaniem przyglądała się nieznanemu jej brunetowi, który witał się z jakimiś innymi kolesiami. Tamci krzyknęli coś do niego w rodzaju "Zajebista impreza, stary!", przez co  zaczęła nabierać podejrzeń, iż to musiał być gospodarz domu.
            Gdy chłopak został tylko sam, nieznana blondynka szepnęła coś na ucho do swojej koleżanki, po czym dopijając resztki alkoholu z czerwonego kubeczka, powolnym, zgrabnym krokiem skierowała się  do bruneta. Nie trzeba było być geniuszem, żeby domyślić się, iż dziewczyna zdecydowanie na niego leciała.
W momencie, gdy stanęła tuż przed nim, obdarzyła go zapewne jednym ze swoich wyćwiczonych, zalotnych uśmieszków, przygryzając koniuszek swojej wymalowanej na czerwono wargi. Vivienne zmrużyła lekko powieki, przyglądając się flirtującej nieznajomej. Była zdecydowanie bardziej niż bliżej chłopaka, co chwila dotykała go dyskretnie to za ramię, to za klatkę piersiową, a jej pełen namiętności wzrok z pożądaniem wędrował po postawnej sylwetce bruneta, który zapewne był zachwycony takim obrotem sprawy.
            Orzechowe tęczówki Brooks zawitały na twarzy chłopaka, a jej brwi poszybowały wysoko ku górze, gdy zauważyła wyczuwalny brak zainteresowania z jego strony. Jego mimika zdecydowanie pokazywała jak bardzo był znudzony i obojętny swoją towarzyszką, i co najlepsze, wcale tego nie ukrywał. Nawet nie starał się w jakiś dyskretny, grzeczny sposób uświadomić biedną blondynkę, że nie ma u niego żadnych szans. On po prostu przerwał jej w połowie zdania, powiedział zapewne coś bardzo niemiłego - Viv zgadywała po nietęgiej twarzy nieznajomej - i najnormalniej w świecie odszedł, potrącając ją przy tym swoim barczystym ramieniem.
Wargi Ennie otworzyły się delikatnie, a w jej oczach zapaliły się wyraźne iskierki oburzenia. Wspominała, że nienawidziła takiego braku wychowania u mężczyzn? Między innymi też dlatego tak bardzo pałała niechęcią do Tomlinsona - ten to zdecydowanie nie posiadał chociażby najmniejszego pojęcia o etyce i dobrym wychowaniu. Zachowywał się jak jakiś pieprzony neandertalczyk i... I kurwa! Przecież miała o nim nie myśleć, na miłość boską!
            W momencie, gdy zaczęła przeklinać w myślach swoją rodowitą głupotę, coś, a raczej ktoś, wpadł na nią gwałtownie. Poza silnym, dość bolesnym uderzeniem, poczuła również jak coś zimnego pokrywa jej dekolt i obojczyk, spływając w dół, prosto na jej kreację. Jej źrenice rozszerzyły się nieco, a z gardła wydobył się zduszony jęk, gdy impulsywnie uniosła dłonie do góry, przyglądając się z zażenowaniem swojemu obecnemu wyglądowi.
            - O rany, przepraszam to... Ennie?
W jej uszach rozniósł się głośny, zdezorientowany głos, który znała zbyt dobrze, aby nie wiedzieć do kogo należał. Brązowe tęczówki przyjaciela przepalały ją niemal na wylot, a zaskoczenie malujące się na jego stężałej twarzy świadczyło o tym, że zdecydowanie nie spodziewał jej się tam spotkać.
            Brunetka westchnęła lekko, przyglądając się Payne'owi z wyraźnym zainteresowaniem. Rzadko kiedy udawało jej się doprowadzić go do takiego stanu i musiała przyznać, że Liam w takiej odsłonie był nad wyraz zabawny.
            Uśmiechnęła się do niego lekko, odrzucając na plecy pukle swoich długich, miękkich włosów.
- Sądzisz, że oblewanie kobiet śmierdzącym alkoholem jest dobrą metodą na podryw? - spytała żartobliwie, unosząc wymownie swą brew ku górze. Na ustach chłopaka uformował się szeroki, figlarny uśmiech. Podrapał się nieco skrępowany po karku, odwracając na chwilę wzrok, zupełnie jakby chciał ukryć przed nią swoje zmieszanie obecną sytuacją.
- Próbujesz mi dać delikatnie do zrozumienia, że marny ze mnie flirciarz? - podjął się tej zabawnej wymianie zdań, mrużąc przy tym swoje wesołe oczy. Z jej gardła wydobył się cichy chichot.
- Skądże... Jedynie sugeruję zmianę taktyki - odparła, przewracając przy tym teatralnie oczami. Brunet pomachał zrezygnowany głową, przyglądając jej się uważnie z dość głupawym uśmieszkiem na ustach. Jego skoncentrowany wzrok co chwila skakał z jej twarzy na strój, w jaki obecnie była ubrana. I nie żeby coś, ale poczuła się przez to nieco skrępowana - co było dla niej nowym doświadczeniem względem Payne'a. Wcześniej jej się to nie zdarzało.
            - Co? - burknęła, gdy już nie mogła wytrzymać niemego zachowania ze strony dwudziestolatka. Kąciki jego pełnych warg zadrgały w wyraźnym rozbawieniu jej nagłą, buntowniczą postawą. Chłopak bez zastanowienia złapał ją za prawą dłoń, powodując, że automatycznie cała złość jaka się w niej pojawiła, nagle gdzieś wyparowała. Oj tak. Tylko Liam posiadła zdolność wzbudzania w niej tak silnych odczuć - można spokojnie stwierdzić, że była z nim cholernie mocno związana emocjonalnie.
            - Nic - zaśmiał się, zakładając za jej ucho pukiel zbłąkanych włosów. - Po prostu podziwiam widoki - poruszył wymownie brwiami, jednocześnie obkręcając ją wokół jej własnej osi, przez co uśmiechnęła się lekko pod nosem. I weź tu się na takiego gniewaj - nierealne.
- Bardzo zabawne - wymamrotała nieco zawstydzona, czując jak na jej policzki wkradają się żywe rumieńce. Splotła nieco mocniej swoje palce na dłoni przyjaciela, który nadal nie potrafił wyjść z podziwu jej wyglądem. Mógł spokojnie stwierdzić, że po raz pierwszy w swoim życiu było mu dane zobaczyć "taką" Vivienne. Zazwyczaj ta krucha brunetka dawała mu solidnie do zrozumienia, że imprezy nie są jej żywiołem, a pijane towarzystwo nie należy do osób, wśród których mogłaby się poczuć chociażby w minimalnym stopniu komfortowo. Trudno więc mieć mu za złe to, że miał ochotę uszczypnąć się mocno w łydkę i wsadzić głowę do kubła zimnej wody, następnie przecierając oczy piąstkami, by móc stwierdzić, że aby na pewno nie śni.
            - Czemu tu jesteś Ennie? - spytał opanowany Liam, aczkolwiek na jego twarzy wymalował się pewnego rodzaju niepokój. Brooks z całą pewnością nie pojawiałaby się tutaj z własnej woli. Jego przyjaciółka NIGDY nie chciała się pokazywać na tego rodzaju "spotkaniach".
- Nie rozumiem - wymruczała cicho, przystępując lekko z jednej nogi na drugą. - Nie cieszysz się na mój widok? - spytała tym razem żartobliwie, jednak w jej oczach kryło się coś jeszcze. Pewnego rodzaju panika.
Dziewczyna dobrze wiedziała jaki był Payne - nadopiekuńczy i troskliwy. Wprost uwielbiał obchodzić się z nią niczym z jajkiem i kochał panować nad sytuacją. Zawsze starał się dopilnować, aby czuła się komfortowo i do niczego jej nie zmuszano; ceniła to w nim. Był taki bezinteresowny w tym co dla niej robił. Niczego nie chciał w zmian - po prostu pragnął, aby była szczęśliwa i bezpieczna.
            Jego brwi zmarszczyły się delikatnie, w wyniku czego w kącikach jego oczu pojawiły się urocze, malutkie zmarszczki. Dziewczyna definitywnie unikała jego uważnego spojrzenia i wyraźnie wyglądała na spiętą w wyniku zaistniałej rozmowy. Ukrywała coś przed nim.
            - O co chodzi Vivienne? - ponowił próbę, tym razem nie chcąc zamaskować swego nieco podburzonego głosu.
- Za bardzo się przejmujesz - skrzywiła się lekko, jednakże mógł dostrzec w jej oczach, że to co powiedziała było kompletną nieprawdą. Prychnął głośno, a jego mięśnie jak na zawołanie zaczęły się na przemian to napinać, to rozluźniać.
- Czyżby? - zironizował z kpiarskim wyrazem twarzy. Brunetka przeniosła na jego oczy swoje wściekłe spojrzenie, automatycznie wyrywając dłoń z jego silnego uścisku. Liam zacisnął mocno szczękę, niemal zgrzytając zębami. - Miley cię zmusiła, mam rację?
            Cisza. Viv jak na zawołanie odwróciła głowę w bok, nerwowo przygryzając swoją dolną wargę, jak to zawsze miała w zwyczaju. Wewnętrzna część ręki zaczęła jej się niekontrolowanie pocić, a żołądek ścisnął się nieprzyjemnie, przyprawiając ją o dreszcze na kręgosłupie.
- No pewnie, że tak! - zaśmiał się ponuro, pocierając w zdenerwowaniu swoją żuchwę. - Zawsze chodzi o nią - dodał zdenerwowany.
- Przestań - syknęła, podchodząc do niego bliżej, próbując złapać z nim chociaż chwilowy kontakt wzrokowy. - Czemu musicie się aż tak nie lubić? Nie rozumiem tego...
- Tu nie chodzi o nasze relacje Ennie! - podniósł nieco głos, przeczesując swoje czekoladowe włosy w nerwowym geście.
- A niby o co?! - również się zdenerwowała, marszcząc mocno swoje czoło.
- O to, że nie potrafisz jej powiedzieć "Nie". Zawsze jesteś uległa, ciągle patrzysz na jej zdanie i przekładasz jej potrzeby ponad własne. Wydaje mi się, że nie tak wygląda przyjaźń - wycedził zirytowany. Vivienne spuściła wzrok na swoje palce, którymi zaczęła się nerwowo bawić. Delikatny, pudrowy, różowy lakier jaki znajdował się na jej paznokciach zaczął połyskiwać w świetle, jakie padało z ogromnego, kryształowego żyrandolu.
            Dziewczyna wzięła głębszy wdech, podnosząc swój, tym razem już łagodny, wzrok na twarz przyjaciela. Uśmiechnęła się słabo.
- Wiem jak to wygląda - odparła dość cicho, śmiejąc się przy tym żałośnie. - Ale Miley jest moją przyjaciółką... Akceptuję ją taką, jaka jest. Nie ukrywam, że różnice między nami są ogromne...
- Ona nigdy książki w ręce nie miała - zakpił brunet, jednakże uniósł dłonie w obronnym geście, gdy został zaatakowany ostrzegawczym spojrzeniem Vivienne.
- Ale mimo to jest drugą bliską mi osobą - dodała z mocnym przekonaniem, uśmiechając się przy tym szczerze.
- A kto jest tą pierwszą? - spytał figlarnie, poruszając  brwiami. Dziewczyna zaśmiała się perliście, kręcąc przy tym głową. Podeszła do niego i bez ostrzeżenia mocno przytuliła się do niego, owijając swoje kruche ramiona wokół jego szyi. Brunet momentalnie odwzajemnił gest, układając swoje ciepłe dłonie na jej wąskiej talii.
Dziewiętnastolatka, choć nie mogła tego zobaczyć, to była pewna, że na wargach Liama gościł teraz szeroki uśmiech, który tak bardzo uwielbiała oglądać. Czuła się szczęśliwa, gdy wiedziała, że Payne jest wesoły i znajduje się gdzieś w pobliżu. Tak bardzo go przy sobie potrzebowała. Szczerze kochała go jak swojego przyjaciela. Jego jako jedynego dopuściła do siebie aż tak blisko. Nie było rzeczy, której by o niej nie wiedział. Znał ją na wylot i po jednym, krótkim spojrzeniu potrafił odgadnąć jej samopoczucie.
Ceniła w nim niemal wszystko. To jak się o nią troszczył, jak zawsze starał się ją uszczęśliwić i uchronić przed całym złem. Był jak jej starszy brat, albo ludzka wersja anioła stróża, który zawsze jest przy tobie i wiesz, że nigdy cię nie zdradzi i nie opuści.
            - Vivienne? - usłyszała za sobą zachrypnięty głos, który przyprawił ją zdrętwienie. Kurwa.
Pędem odskoczyła od Liama, by się odwrócić i stanąć niemal twarzą w twarz z Harrym, który najwyraźniej nie bardzo wiedział jak powinien odebrać gest, do jakiego doszło pomiędzy brunetem, a nią. Gdy tylko sobie uświadomiła, jak musiało to wyglądać z perspektywy loczka, zarumieniła się niczym dojrzała piwonia, a wyraźna panika wymalowała się w jej oczach.
- Wszystko w porządku? - ponowił Styles, tym razem przyglądając się Liamowi, zupełnie jakby spodziewał się, że Viv zaraz rzuci mu komendę typu "Atakuj!". Najwyraźniej nie spodobała mu się obecność dwudziestolatka, a i to samo można było powiedzieć o brunecie, który również nie szczędził mu krytycznych spojrzeń.  
            Brooks przełknęła nerwowo ślinę, uśmiechając się kojąco w stronę Harrego.
- W jak najlepszym - niemal wypiszczała, najwyraźniej nadal podenerwowana sytuacją.  - To jest mój przyjaciel....
- Liam - przerwał jej brutalnie Payne, używając swojego ciężkiego, przyprawiającego o ciarki głosu. Brunetka skrzywiła się nieznacznie, ukradkiem posyłając w kierunku dwudziestolatka ostrzegawcze spojrzenie. Nienawidziła, gdy chłopak starał się pokazać ze swojej "Złej strony". Wolała tego uśmiechniętego, troskliwego chłopaka, niż sztywnego pacana, z morderczym wyrazem twarzy.
- Tak  - mruknęła przekornie. - A to jest....
- Harry - loczek również poszedł w ślady Liama, przedstawiając się w taki sam sposób. Z ust Viv wydobyło się ciężkie westchnięcie, a w jej oczach zagościła wyraźna irytacja. Czyżby trafiła na ten moment, w którym faceci pozwalają zawładnąć sobą cholernemu testosteronowi? Zdecydowanie nie potrzebowała tutaj pokazu męskości i wyłaniania okazu samca alfa.
- Więc... znacie gospodarza, huh? - wypaliła z niemrawym uśmiechem, chcąc jakoś załagodzić sytuacją i nawiązać przynajmniej minimalną konwersację pomiędzy ich dwójką. Mimo tego, że w jej oczach widoczna była niemal desperacja, która aż krzyczała "Błagam, współpracujcie!", to dziewczyna nie doczekała się odpowiedzi. Zamiast tego została obdarzona spojrzeniami obu swych towarzyszy, przez co poczuła się mocno skrępowana. Dobra. Wolała sytuację, kiedy Liam i Harry obrzucali się morderczymi spojrzeniami. Przynajmniej wtedy nie była przepalana na wylot ich świdrującymi wzrokami, jakie utkwione były w jej skrzywionej twarzy.
Vivienne co chwila przenosiła rozbiegane spojrzenie do na jednego, to na drugiego chłopaka, nerwowo zgryzając przy tym wargę. Cholera. Bardziej niezręcznie nie mogło się zrobić.
             - Co się stało? - spytał po chwili Styles, unosząc wysoko swe brwi ku górze. Czoło Viv zmarszczyło się delikatnie, jednakże zaraz w jej oczach błysnęło zrozumienie, gdy brunet bez ostrzeżenia podszedł do niej na niebezpieczną odległość i dotknął palcami plamy na jej koszulce. Plamy, który znajdowała się cholernie tuż przy jej biuś.... Nie!
- Ach, to! - zaśmiała się nerwowo, przeczesując palcami swoje pokręcone włosy. - Ktoś na mnie niechcący wpadł - odparła swobodnie, kątem oka zerkając na Liama, którego usta uformowały się w figlarnym uśmiechu. Brooks mentalnie parsknęła, kręcąc z politowaniem głową. Cały Payne.
- Myślę, że powinnaś to szybko zaprać - stwierdził nad wyraz poważnie loczek, marszcząc przy tym delikatnie swój nos. - Nie chcemy, żeby została na tym taka okropna pamiątka, prawda? - ponownie uraczył ją swoim zniewalającym uśmiechem, a dołeczki w jego policzkach idealnie wyrzeźbiły się w swoim stałym miejscu. I nie, zdecydowanie nic nie mogła poradzić na to, że jej pieprzone serce zabiło kilka razy mocniej, gdy użył zwrotu "Nie chcemy". Na miłość boską, przecież on użył liczby mnogiej! "Nie chceMY!" MY!
            Vivienne pokiwała głową z lekkim rozkojarzeniem, odwzajemniając gest Harry'ego. I zapewne mogłaby tak stać jeszcze dłuższą chwilę, podziwiając pięknie wykrojone usta bruneta, jak i jego soczyście szmaragdowe oczy, aczkolwiek głośne chrząkniecie osoby znajdujące się po jej prawej, dało jej jasno do zrozumienia, że powinna nad sobą zapanować nim sytuacja wymknie jej się spod kontroli.
Dziewczyna posłała przyjacielowi uspokajające spojrzenie, jednakże mina Liama była dosyć wymowna. Już teraz wiedziała, że nie podobają mu się jej stosunki ze Styles'em i zapewne, gdy tylko znajdą się sam na sam, da jej ostrą reprymendę, chcąc wybić jej tego chłopaka solidnie z głowy. No ale bądźmy szczerzy... Jakby Payne nie był przekonujący, to i tak nikt nie byłby w stanie pozbyć się z pamięci tych dołeczków.
             - Myślę... Myślę, że to bardzo dobry pomysł - wypaliła nagle brunetka, czując się niezręcznie pod uważnym obstrzałem przyjaciela. Uśmiechnęła się nerwowo w kierunku obu towarzyszy. - Idę zatem do łazienki - zakomunikowała zadowolona ze swojego jakże genialnego pomysłu. W końcu będzie mogła na chwilę odetchnąć. Chociaż jakby nie patrzeć, wizja zostawiania ich samych również nie wróżyła nic dobrego...
            - Zaraz wracam! - rzuciła jeszcze przez ramię, kierując się w stronę schodów, gdyż to tam znajdował się jej cel, o czym została poinformowana przez loczka. Szybko przecisnęła się pomiędzy ciałami innych gości, znajdując się na piętrze. Z lekkim zaciekawieniem rozejrzała się dokoła, stwierdzając, że chyba cały dom musiał zostać urządzony w taki ekstrawagancki sposób. Dziewczyna miała wrażenie, że przesuwa się po najprawdziwszych płatkach puchu, gdy miękki, śnieżnobiały dywan zapadł jej się pod butami. Widać było, że musiał zostać zrobiony z drogiego, luksusowego materiału, przez co zapragnęła przejść się po nim bosymi stopami.
            Vivienne bez namysłu weszła za pierwsze, lepsze drzwi, jednakże spaliła porządnego buraka, gdy zorientowała się, że zamiast w łazience, znajduje się w czyjejś sypialni. I może nie byłoby to takie niezręczne, gdyby nie przykry fakt, że klika metrów przed nią, na ogromnym łóżku leżała ta sama blondynka, której przyglądała się wcześniej ukradkiem. Ta sama którą spławił gospodarz imprezy...
Najwyraźniej szybko się otrząsnęła - pomyślała przekornie Brooks, przyglądając się temu, jak nieznajoma stara się rozpiąć pasek od spodni jakiegoś blondyna. Dziewczyna zgryzła mocno wnętrze policzka, czując jak zażenowanie sięga swojego zenitu.
            - P-przepraszam - wyjąkała zawstydzona, po czym szybko umknęła przez uchylone drzwi, mocno je za sobą zatrzaskując. Oddychała szybko i głęboko, zupełnie jakby miała za sobą wyczerpującą rozgrzewkę panny Evans. Świetnie. - Mogli chociaż wywiesić jaką karteczkę ostrzegawczą  - wybąkała pod nosem, wachlując się otwartą dłonią, gdy czuła, że czerwone placki ani myślą opuścić jej policzki.
            Kiedy zaczęła sprawdzać kolejne pomieszczenia, zanim zaglądała do środka, to głośno i stanowczo pukała do drzwi, licząc,  że tym samym uda jej się uniknąć kolejnych, żenujących sytuacji. Zdecydowanie wolała nie oglądać zbliżeń innych ludzi i przysłuchiwać się ich obrzydliwym krzykom.  Na samą myśl, że mogła wejść do pierwszej sypialni o kilka minut później i zastać tamtą dwójką w zdecydowanie bardziej intymnej zażyłości, robiło jej się niedobrze, a żołądek ściskał jej się w ciasny supeł. Osobiście była kiepska w relacjach damsko-męskich i raczej nie chciała edukować się poprzez patrzenie na innych.
           Ennie wzięła głęboki, szybki wdech, po czym uchyliła piąte z kolei drzwi - ten dom był ogromny! - i ostrożnie zajrzała do środka, z lekkim uniesieniem brwi stwierdzając, że sypialnia, w której obecnie się znalazła była w nienaruszonym stanie. No może poza wielkim łóżkiem, na którym pościel była świeżo wygnieciona, ale to świadczyło jedynie o tym, że ktokolwiek tutaj był, skończył to co miał do zrobienia i najzwyczajniej w świecie sobie poszedł. Fajnie.
Vivienne zamknęła za sobą dębowe drzwi, po czym niepewnie zaczęła kierować się w głąb pokoju. Pomieszczenie było urządzone naprawdę przyjemnie i panowała w nim dziwna harmonia oraz porządek. Ciemne biurko było nieskazitelnie czyste, zapewne gdyby przesunąć po nim palcem, to na opuszku nie zostałoby ani grama kurzu. Na nim leżał biały laptop, paczka mocnych papierosów i jakiś notatnik, który równie dobrze mógłby posłużyć jako pamiętnik. Zaraz obok stała ogromna komoda wykonana z tego samego rodzaju drewna. Było na niej mnóstwo książek i dwa zdjęcia oprawione w czerwone ramki.
            Viv z zaciekawieniem zatrzymała się przy meblu, ze zmrużonymi oczami przyglądając się tytułom widniejącym na przeróżnych okładkach. Musiała przyznać, że do kogokolwiek należał obecny zbiór, to ta osoba musiała wręcz lubować się w różnego rodzaju poezji, jak i starych utworach, gdyż to one przeważały wśród tych wszystkich książek. Brunetkę aż korciło żeby sięgnąć po jedną z nich i chociażby zajrzeć, jednakże świadomość tego, że jest to czyjaś prywatna rzecz stanowczo odwiodła ją od tego pomysłu.
            - No proszę, Sztywniaczka postanowiła się zbuntować i pójść na pierwszą w swoim życiu imprezę? - doszło do jej uszu, na co momentalnie zesztywniała, chwilowo wstrzymując oddech. Jej serce zdawało się walić tak mocno, że była niemal pewna, iż niespodziewany gość był w stanie je usłyszeć. Dziewczyna nie musiała się nawet odwracać, aby wiedzieć, że na jego twarzy wyrzeźbił się ten cyniczny uśmieszek, który teraz tak dobrze wymalował się w jej głowie. I choć jakaś cicha cząstka jej podświadomości podpowiadała jej, że jest duże prawdopodobieństwo spotkania go dzisiaj, to uparcie się tego wyrzekała, oszukując samą siebie. Mogła spokojnie stwierdzić, że kompletnie się go nie spodziewała.
           Jasna cholera. Nie była na to przygotowana.

 
 
     
Od autorki:
      Witam moje kochane!
Tak, tak, wiem... "Jak możesz być taką wredną suką i urywać w takim momencie?!"
A no mogę! Hihi  ^^
Pomyślałam, że jeśli rozplanuję tą całą imprezę i wydarzenia z nią związane na dwa, ewentualnie trzy rozdziały, to Wasze emocje podczas czytania tego będą jedynie wzrastać, a i nieco ciekawość Was pozżera od środka :P
Gdybym dała wszystko na raz, to nie dość, że moglibyście dostać oczopląsu od tych wszystkich "sytuacji" jakie planuję, to do tego długość takiego rozdziału z pewnością powaliłaby Was na kolana. Serio.
Dlatego to tak z troską o Was, a nie ze złego serduszka ^^
Ale jestem ciekawa co sądzicie o tym rozdzialiku, hmm? Co prawda po raz kolejny nie pojawia się w nim postać kochanego Tommo, jednakże spokojnie, proszę o poluzowanie gumek w gaciach xD ! Nie zapomniałam o naszym gorącym buntowniku i może pocieszę Was wiadomością, że w następnym rozdziale będzie go zdecydowanie duuużo :D
Napalone Panie, można również oczekiwać Louisa w dość... ponętnym wydaniu xD O ile wiecie co mam na myśli ^^ xD
A co z "rosnącą sympatią" pomiędzy Liamem i Harrym? Czyż ta kwitnąca przyjaźń nie jest urocza, huh? :P
Ale trzeba stwierdzić jedno... Chyba obaj troszczą się o Viv ^.^
No cóż, to chyba tyle na dziś. Mam nadzieję, że mile osłodziłam Wam koniec dzisiejszego dnia oraz tym, którzy mieli nieco parszywe humory, choć trochę poprawiłam samopoczucie :)
 
P.S. Tak się składa, że w czwartek wybieram się na wakacje (Australia) i nie wiem, czy będę tam mieć jakikolwiek dostęp do internetu (przeklęci rodzice), dlatego też obawiam się, że kolejny rozdział może pojawić się dopiero od 28 lipca. Postaram się jeszcze może dodać coś przed wylotem, ale niczego nie obiecuję (:
Aczkolwiek mogę przysiąc jedno... Kiedy tylko wrócę zaserwuję Wam długi, ekscytujący, nieoczekiwany, zaskakujący rozdział, po którym będziecie mieć kisiel w gaciach xD :) :*

P.S.2 Wiem, że może wydać Wam się to nudne, ale jeszcze raz proszę, aby każdy kto to czyta, pozostawił coś po sobie. Piszę to dla Was, dlatego też myślę, że jakaś krótka ocena moich wypocin nie kosztuje zbyt wiele, prawda? Naprawdę zależy mi na Waszej opinii, dlatego też proszę, abyście pamiętali, że pozostawiony komentarz = szacunek dla autorki i docenienie starań.
A tym, co komentują na bieżąco dziękuję z całego serducha! <3 Kocham Was za Wasze wsparcie i mam nadzieję, że mnie nie zostawicie :*


нσρє♥

18 komentarzy:

  1. Suuuper rozdział ^^
    Pozdrawiam i zapraszam serdecznie na mój blog ; p

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny i czekam na następny :) Weny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj nie mogę się doczekać. ...akcji z Louisem :d i tak zabijasz nas kończąc w takim momencie ja tu pragnę jakiś milosnych uniesień z Viv i Louisem...a tu koniec rozdziału. ....a Harry i Liam jacy slodcy az wali testosteronem po oczach :d no wiec czekam na nexta pzdr Kinga

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział . Dawaj szybko nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  5. O rany, padam na twarz. Ale oczywiście skomentuję teraz bo później pewnie bym zapomniała :D
    Zdecydowanie bardzo dobry rozdział :) Podobało mi się to jak Liam i Harry mierzyli się wzrokiem :D wyobraziłam to sobie :D
    No i sama końcówka, ciekawe co się wydarzy. Przez Ciebie jestem zżarta z ciekawości!!
    Udanych wakacji! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział bardzo mi się podoba! ;*
    Czekam na kolejny, masz racje....ciekawość zżera mnie od środka :D
    Miłych, szalonych wakacji, mała Ci życzę <3
    Mua. ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj szczerze nie mogę się doczekać kiedy wrócisz chce juz kolejny :d ciekawe co tam sie wydarzy. ..:d

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej hej hej i jak zwykle jestem spóźniona ale jednak jestem chce tylko ci powiedzieć że na serio szkoda że tamtą historię nie skończyłas bo mimo tego że pisałaś na siłę to jednak było extra a ja jestem ciekawa co dalej piszesz na prawdę ciekawie więc nie bój się że wyjdzie zbyt nudno bo ja i tak przeczytam <3 ps.jestem z tb więc się nie poddawaj !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam! :)
      Cóż na początek muszę powiedzieć, że jestem mile zaskoczona, że ktoś nadal cierpliwie wyczekuje na mój powrót do Rivian i Zayna ^.^
      Oczywiście, tak jak napisałam w moim ostatnim poście, zamierzam tam wrócić i to dokończyć choćby nie wiem co. Jestem w trakcie obmyślania dalszej fabuły (rozpisuję sobie wszystko na karteczkach, przekreślam, zmieniam na lepsze, poprawiam). Możesz być pewna, że na pewno nie zostawię tamtej historii bez zakończenia, masz moje słowo! <3
      Postaram się wrócić jak najszybciej się da :*

      Usuń
  9. Proszę napisz jeśli przeczytasz :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nominuję twojego bloga do Libster Awards więcej informacji szukaj tutaj -----> http://walking-death1.blogspot.com/2014/07/libster-awards.html

    OdpowiedzUsuń
  11. Oficjalnie kocham moment, kiedy napiszę długiii komentarz i przez przypadek go usunę! Achh życie;D To zacznę jeszcze raz;)
    Czytam, czytam i się wkurzam. A na kogo? Na Liama.
    No ja świetnie rozumiem, że się troszczy, że chcę, żeby jego Ennie podejmowała własne decyzje, no ale kurde! Mało brakowało a wsadziłby ją siłą do taksówki i zawiózł do domu! Chociaż nie, tam przecież jest ta paskudna dziewucha, która zabrała ją na imprezę, jasnee. Gdyby bardzo nie chciała, to by nie poszła, a ja coś czuję, że nasza Ennie, to taka cicha woda. Aa Liam jest i jego zachowanie, cóż, szczerze szanuję chłopaków, którzy bronią tak dziewczyn i są takimi starszymi braćmi, ale coś mi tu nie gra. Jeszcze się do niego nie przekonałam i myślę( może jak na razie), że jego intencje " przyjaciela nie są do końca szczere:) Moze jak sobie jakaś dziewczynę znajdzie, to to się zmieni;)
    A co do dalszej części, Harry jest ciekawym urozmaiceniem, ale ja w swojej wyobraźni robię coś takiego: wielkie nożyczki! I wycinam go z miejsca obok Ennie i wklejam gdzieś tam, tam daleko( oczywiście nie za daleko, żeby można było popatrzeć;))
    Louuu, ochh nie mogę doczekać się następnego rozdziału. Dawaj Ennie! Daj mu popalić;)
    No i to część na przeprosiny, bo trochę poniosła mnie wyobraźnia, a nie chcę skrzywdzić psychicznie nikogo kto to przeczytał;) więc wybaczcie;)
    Mam nadzieję, że niedługo coś nowego! Pozdrawiam i życzę weny;)
    ~ Anna

    OdpowiedzUsuń
  12. Jej dzięki że wzięłaś moje słowa pod uwagę :) tamto opowiadanie było świetne i bardzo bym chciała przeczytać koniec. Może to być nawet jeden rozdział ale żeby było wiadomo co dalej się stało :) czekam mówiłaś że tamte rozdziały pisałaś na siłę ale to dobrze bo czasem pod przymusem lepiej coś wychodzi i u ciebie były one po prostu boskie ja przez jeden dzień przeczytałam wszystko bo mnie bardzo wciągneło :) na prawdę fajnie by było to skończyć kocham cb Ewelina <3 mój bożyszcz ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Och po prostu ty dziewczyno jesteś naprawdę extra i teraz będzie mój wykład :) a mianowicie jeżeli się pisze na przymus to może coś fajnego z tego wyjdzie i ja muszę ten koniec przeczytać choćby nawet był mega nudny i bez sensu :) jeżeli będziesz chciała to napisz mi na fb jak coś będzie być może nie masz na mnie czasu ale jakby co to szukaj mnie na fb jako Ewela jurczak. kocham kocham i jeszcze raz kocham Ewelina

    OdpowiedzUsuń
  14. Zakochałam się w Twoim opowiadaniu :3

    Przy okazji, gratuluje, Twój blog został nominowany do Liebster Blog Award przez http://charm-fanfiction.blogspot.com/ Więcej szczegółów znajdziesz w poście na blogu :)

    Roksana xx

    OdpowiedzUsuń
  15. Tak to znowu ja twój psychofan : D mam HOPE że wkońcu dasz radę i kiedyś wszystko stanie się dla ciebie proste bo wiem że to też nie przychodzi ot tak ta vena i to wcale nie jest takie łatwe pisać i łączyć inne sprawy po prostu kocham kocham i kocham bo twoje opowiadania są dla mnie taką odskocznią w trudnych chwilach :) pozwalasz oderwać się od reszty i tak wciągasz że nawet groźby mamy nic tu nie zdziałają ;) życzę dalszej veny do "granicy między przyjaźnią a miłością nie da się upilnować" jak i do "dobre chwile dzisiejszego dnia są smutnymi wspomnieniami jutra "

    OdpowiedzUsuń
  16. No dobra pisze piąty raz ale znów muszę napisać KOCHAM TWOJEGO BLOG'A twój wierny psychofan Ewelina :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Niedawno przypomniałam sobie o tym opowiadaniu, chociaż minęły prawie 3 lata (?) od ostatniego rozdziału i nie przestałam uwielbiać tej (i naturalnie pierwszej) historii ani trochę. Daj znać, co u ciebie, czy jeszcze czasem myślisz o opowiadaniach :)

    OdpowiedzUsuń