poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział 4

>Piosenka na dziś<

            - Vivienne proszę cię, zrób to dla mnie! - wyjęczała błagalnie Miley, składając swoje smukłe dłonie niczym do pacierza. Złoty pierścionek z małą cyrkonią, znajdujący się na jej wskazującym palcu, zabłyszczał w świetle, niemal oślepiając brunetkę. Dziewczyna wygięła usta w lekkim grymasie, nerwowo kręcąc słomką w swoim malinowym koktajlu. Uniosła niepewnie wzrok na przyjaciółkę.
- Miley, ile razy jeszcze zamierzasz postawić mnie w takiej sytuacji? - westchnęła ciężko, opierając brodę na zwiniętej pięści. Blondynka wygięła usta w lekki dziubek, stukając błękitnymi paznokciami o ekran swojego telefonu.
- Niby w jakiej? Proponuję ci tylko zabawę w moim towarzystwie! - odparła oburzona, gestykulując dłońmi, przez co jej dość krótki, blond kucyk zamachał się na boki. Brooks posłała dziewczynie zirytowane spojrzenie, zaciskając palce na przeźroczystym, plastikowym kubku.
- I dobrze wiesz, że nigdy ci nie odmawiam - wtrąciła niezadowolona, patrząc jak na czerwone usta Miley wpływa niewinny uśmiech. - Mii nie lubię takich imprez. To nie moje klimaty, doskonale zdajesz sobie z tego sprawę - mruknęła ponuro, skracając imię przyjaciółki. Blondynka przekrzywiła lekko głowę, pochylając się bardziej nad stołem i prześwietlając swoim intensywnym spojrzeniem jej twarz.
- Viv nooo! - przedłużyła osentacyjnie, delikatnie uderzając wewnętrzną stroną dłoni o sosnowy blat. - Zawsze siedzisz z nosem w tych swoich książkach i zupełnie masz gdzieś innych. Mogę się założyć, że nawet teraz masz jedną z nich w  torebce.
            Brunetka zarumieniła się delikatnie, kątem oka spoglądając na granatowy materiał, gdzie faktycznie ukryty był jej nowy nabytek "Bezpieczna przystań". Piękna, romantyczna opowieść, do której pragnęła zabrać się jak najszybciej.
            - Możliwe... - bąknęła pod nosem, na co została obdarzona wymownym spojrzeniem z kategorii "A nie mówiłam?!".
- Chodzi mi o to, żebyś choć raz zostawiła tą nudną Vivienne w domu i wyszła się zabawić. Poznać nowych ludzi, rozluźnić się, a potem miło wspominać - blondynka posłała jej szeroki uśmiech, łapiąc przyjaciółkę za dłoń. - To tylko mała domówka. Zgódź się, proszę. Obiecuję, że nie odstąpię cię nawet na chwilę - namawiała uparcie, gdy dostrzegła wahanie na twarzy przyjaciółki. - Liam też będzie - dorzuciła, dobrze wiedząc, że to przeważy szalę zwycięstwa na jej stronę. Usta Brooks wygięły się lekko, a chwilę później dziewczyna westchnęła z rezygnacją, przytakując głową.
 -Niech ci będzie - bąknęła, na co Miley podskoczyła na krześle, piszcząc zadowolona, zwracając tym samym uwagę innych klientów. Ścisnęła mocniej palcami rękę Viv i uśmiechnęła się chytrze, wstając na równe nogi.
- Zobaczysz, nie pożałujesz - zaświergotała wesoło, żegnając się z nią i wychodząc z kawiarni. Brunetka opadła ciężko na oparcie krzesła, pocierając palcami skronie.
Już żałuję.

            Vivienne zamknęła książkę z cichym westchnieniem rozmarzenia, ubolewając, że na tym świecie nie ma mężczyzn pokroju Jamesa Cooper'a. Ileż ona by dała, żeby mieć przy sobie takiego faceta. Który będzie o nią dbał, wyciągał na romantyczne spacery, odprowadzał wieczorem do domu, przynosił kwiaty, codzienne witał pięknym uśmiechem i za każdym razem wyznawał jej miłość na nowo. Niestety, takowy chodzący ideał nie istnieje. Obecnie Viv jest pełna uznania dla płci przeciwnej, gdy któryś z mężczyzn łaskawie przepuści kobietę przodem. Uwierzcie, że jak na współczesnych facetów jest to nie lada wielkie wyzwanie i szczyt etykiety, dobrego wychowania oraz kultury osobistej.
            Dziewczyna odłożyła książkę na stolik nocny, opadając plecami na błękitną pościel, wyciągając dłonie na szerokość łóżka i opuszkami palców przesuwając po miękkim materiale. Przymknęła ze zmęczenia powieki, a w jej głowie momentalnie pojawił się obraz Louisa. Sama nie wiedziała czemu, ale już od kilki dni ją prześladował, pokazując się za każdym razem, gdy na niczym się nie skupiała. Jego błękitne oczy, które prześwietlały ją do samych kości, powodując, że czuła się niefortunnie naga. Te zmierzwione włosy, które nie wiedzieć czemu, zapragnęła przeczesać swymi smukłymi palcami. A to wszystko dopełnione było tym pewnym siebie, aroganckim uśmieszkiem, który, choć świadczył o jego okropnym charakterze i sposobie bycia, to był niezwykle seksowny. Oj tak. Musiała przyznać sama przed sobą, że Louis Tomlinson był gorący.
 Ale to dupek - pomyślała przekornie, aby przypadkiem nie zajść za daleko ze swymi wyobrażeniami o jego osobie. Już raz jej się to zdarzyło, a konkretnie to na wykładach Prawa Cywilnego, co przepłaciła mocnym rumieńcem na oczach innych studentów. Vivienne nawet nie spostrzegła kiedy przestała zwracać uwagę na pana Andersona, a jej myśli zakręciły się wokół Tomlinsona. Teraz już wiedziała, że rozmyślanie o Louisie bez koszulki, zdecydowanie negatywnie wpływa na jej koncentrację. Oczywiście nie żeby interesowało ją to co ukrywa pod tymi wszystkimi T-shirtami! Jedynie zastanawiała się nad tym, jak bardzo musi być wysportowany, skoro bez najmniejszego problemu skopał tyłek napakowanemu Dake'owi.
            - Halo? - westchnęła ciężko do telefonu, który przed kilkoma sekundami zawibrował, informując ją o przychodzącym połączeniu. Kątem oka dostrzegła jeszcze na ekranie rząd cyfr, co świadczyło o tym, że nie posiada tego numeru w kontaktach.
- Cześć piękna, mam nadzieję, że nie przeszkadzam?  - usłyszała męski, charakterystyczny głos z nutą chrypy, na co jej brwi automatycznie się zmarszczyły w geście dezorientacji. Skąd on do cholery miał jej numer?!
- Harry? - mruknęła niepewnie, co zostało skwitowane głośnym parsknięciem loczka.
- Podobno - zażartował i była niemal pewna, że w tymże momencie w jego policzkach widnieją te piekielne dołeczki, które sprawiały, że robiło jej się miękko na sercu. - Mam rozumieć po twojej reakcji, że się mnie nie spodziewałaś?
- Zdecydowanie - odparła zgodnie z prawdą, siadając po turecku i skubiąc palcami nitkę odstającą od szarych dresów.
- Jesteś rozczarowana? - spytał dość powolnie, zupełnie jakby był niepewny tego, co może zaraz od niej usłyszeć. Vivienne zaśmiała się krótko, kręcąc głową.
- Raczej mocno zaskoczona - sprostowała wesoło, słysząc coś w rodzaju cichego odetchnięcia. Przygryzła lekko dolną wargę, nagle czując się dziwnie skrępowana. Zastanawiało ją, co się takiego stało, że Styles postanowił się z nią skontaktować. Może zapomniała czegoś wziąć z jego samochodu, kiedy ostatnim razem odwoził ją do domu?
- Dzwonię, żeby ci powiedzieć, że wpadnę razem z Lukiem koło dziewiętnastej - zakomunikował  zadowolony, na co poczuła jak jej żołądek ściska się w ciasny supeł. Co miał przez to na myśli? Jakoś nie kojarzyła momentu, w którym by się z nim umawiała na dzisiejszy wieczór.
            Brooks potarła ze zdenerwowaniem kark, zerkając kątem oka na zegarek cyfrowy, wskazujący w pół do osiemnastej.
- Dzisiaj? - wybąkała niepewnie, na co chłopak zaśmiał się dźwięcznie. Cholera.
- No z tego co mi wiadomo jest sobota, czyli dzień domówki u Rayn'a- mrukną nadal rozbawiony, chyba włączając radio, gdyż w tle usłyszała dźwięki ACDC. - Tak, dzisiaj Viv - dodał po chwili namysłu, na co automatycznie się zarumieniła. Poczuła dziwne ciepło rozlewające się po jej wnętrzu, gdy usłyszała jak miękki głos chłopaka popieścił skrót jej imienia. Walnęła się mentalnie w twarz, biorąc głęboki wdech. - Nawet nie wiesz jak się cieszę, że zgodziłaś się tam ze mną pójść - odparł pewnie. Jej żołądek wykonał pokaźnego fikołka, a twarz lekko pobladła, gdy usłyszała jego słowa.
- T-tak? -  wyjąkała słabym głosem. Napięła swoje mięśnie, jednocześnie garbiąc ramiona, w których niespodziewanie zapragnęła się schować, zupełnie jakby myślała, że w ten sposób uda jej się uniknąć tej niezręcznej sytuacji. W tymże momencie zastanawiała się nad tym, kto z ich dwójki był tym pokręconym. Ona, bo prawdopodobnie zapomniała o spotkaniu, czy może Harry, który równie dobrze mógł sobie to wszystko ubzdurać?
- Tak - zapewnił ją swoim ciepłym głosem, na co przymknęła powieki, uśmiechając się do siebie w duchu. Ten chłopak zdecydowanie emanował jakąś przyjazną, pełną empatii energią, która zdecydowanie działała na każdą, drgającą komórkę jej ciała. - Jestem winny Miley przysługę - zaśmiał się lekko. Oczy brunetki momentalnie się otworzyły, a w jej tęczówkach zagościła wyraźna chęć mordu.
            Teraz wszystko jasne - pomyślała z rozdrażnieniem Brooks, zaciskając mocno dłoń na pościeli. Mogła się od razu domyślić, że jej przyjaciółka maczała w tym palce. To byłoby zbyt podejrzane i nie w jej stylu, gdyby nie próbowała wyciągnąć swego na wierzch.
            - Um... Wiesz Harry, przepraszam cię, ale muszę już kończyć - mruknęła do telefonu, wstając na równe nogi i kierując się w stronę drzwi.
- Jasne, rozumiem - odparł wesoło. - W takim razie widzimy się niedługo.
- Tak. Do zobaczenia - wydusiła najmilszym tonem na jaki tylko było ją stać. Wcisnęła czerwoną słuchawkę, po czym rzucając urządzenie na łóżko, energicznym krokiem opuściła pokój, zatrzymując się przed łazienką, w której od dobrych dwóch godzin tkwiła blondynka. Vivienne uniosła zwiniętą pięść i zastukała nerwowo w drzwi, marszcząc przy tym groźnie swoje czoło.
            - Miley, otwieraj te cholerne drzwi! - wrzasnęła zła.
- Zaraz! - odpowiedziała jej nerwowo przyjaciółka. Do jej uszu doszedł odgłos odkręcanej wody.
- Mii, nie ręczę za siebie! - kopnęła nogą drewnianą powierzchnię. Dziewczyna westchnęła zirytowana i burcząc pod nosem wiązankę nieprzyjemnych słów, odkluczyła zamek, wystawiając głowę przez niewielką szparę.
- Co?
- Ty się jeszcze pytasz?! - wybuchła oburzona Brooks, krzyżując ramiona na piersi. - Wytłumacz mi, proszę, ten cały cyrk z Harrym.
- O czym ty do mnie mówisz? - blondynka wypuściła mocno powietrze z płuc, ponownie wchodząc do środka, jednak tym razem nie zamykając drzwi. Vivienne podążyła za nią w głąb pomieszczenia, opierając się ramieniem o framugę. Miley stanęła przed lustrem i wyciągając z ogromnej, różowej kosmetyczki czarną kredkę do oczu, zaczęła starannie rysować kreskę na przymkniętej powiece.
- Rozmawiałam z nim przed chwilą - poinformowała brunetka. Blondynka zaprzestała swoich poczynań i spojrzała się na przyjaciółkę z głupkowatym uśmieszkiem na rozedrganych z rozbawienia wargach.
- I? - poruszyła porozumiewawczo dłońmi, na co Viv przewróciła oczami.
- Zgadnij czego się dowiedziałam - wycedziła zirytowana. Brew Miley drgnęła zasadniczo ku górze. - Jakimś dziwnym, magicznym sposobem umówiłam się z nim na dzisiejszy wieczór - syknęła sarkastycznie. Miley posłała jej przepraszające spojrzenie, nerwowo zaplatając na palec pukiel swoich podkręconych na lokówce włosów.
- No wiesz... - zaczęła niepewnie, przystępując z jednej nogi na drugą. - Harry naprawdę cię polubił. Więc jak zgodziłaś się na wyjście, to pomyślałam, że moglibyście pokazać się tam razem - wlepiła na usta nerwowy, szeroki uśmiech, który lekko osłabł, gdy została spiorunowana spojrzeniem Brooks. - Skoro i on tam będzie, to co ci szkodzi?
- Nie w tym leży problem Mii - westchnęła ciężko Vivienne, siadając na skraju wanny i układając dłonie na kolanach.
- Więc w czym? Nie lubisz go?
- Lubię... - powiedziała ostrożnie i powoli, czując jak robi się coraz to bardziej czerwona na twarzy. Jeśli chodziło o tego typu sprawy, to nigdy nie była zbytnio otwarta, nawet jeśli rozmawiała o tym z Miley. Sam Liam nigdy nie został uraczony jej zwierzeniami sercowymi.
- A no właśnie! - klasnęła zwycięsko w dłonie. - I nie zaprzeczysz, że jest również niesamowicie pociągający - dodała zniżonym głosem, machając przy tym zabawnie brwiami. Viv parsknęła rozbawiona, kręcąc z politowaniem głową.
- Ale ja go nawet nie znam! - burknęła, krzyżując buntowniczo ramiona na piersi. To był jej ostatni argument do wybronienia swojej racji.
- A więc będziesz miała okazje poznać - blondynka puściła jej perskie oczko, po czym wróciła do poprzedniej, przerwanej czynności. Ennie jęknęła z dezaprobatą, chowając twarz w dłoniach.
            Marny będzie z ciebie prawnik - pomyślała smętnie.

            Vivienne wygładziła dłońmi cienki materiał spódnicy, biorąc głęboki wdech i przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze. Słaby uśmiech wkradł się na jej malinowe usta, zupełnie jakby sama sobie chciała dodać otuchy. Zdecydowanie nie miała ochoty na żadne imprezowanie, a w szczególności w nieznanym jej towarzystwie. Dziewczyna była pewna, że gdy tylko przekroczy próg domu, gdzie wszyscy będą się doskonale bawić, ona jedyna nie będzie potrafiła znaleźć sobie miejsca wśród tego całego zgiełku. Harry z całą pewnością zostawi ją dla jakiejś ślicznej, długonogiej blondynki, która dumnie będzie eksponować swoje piękne walory dane jej przez matkę naturę, natomiast Miley zniknie w którymś z pomieszczeń razem z Lukiem, a Brooks zdecydowanie nie będzie starała się ich szukać.
            - Wyglądasz doskonale - zachichotała wesoło Miley, która stała w niewielkiej szafie brunetki i starała się jej wynaleźć idealnie pasujące buty. Z ust Ennie wydobyło się ciche westchnięcie, a jej oczy po raz kolejny zlustrowały jej obecną kreację. Była to szara koszulka na ramiączka, wpuszczona w bladoróżową spódnicę wykonaną z cienkiego materiału, sięgająca do samych kostek dziewczyny. Po obu stronach, w połowie ud, znajdowały się proste rozcięcia, które przy każdym najmniejszym kroku ładnie eksponowały zgrabne nogi brunetki. Dziewiętnastolatka musiała przyznać, że sama w życiu nie wybrałaby takich ciuchów, aczkolwiek było to najmniej skąpe ubranie, jakie zostało jej zaproponowane przez jej przyjaciółkę. I o dziwo, choć uważała, że pokazuje nieco za dużo, to podobało jej się to, w jaki sposób cały strój leżał na jej ciele. Sama Miley była zaskoczona tym, jak ładne, smukłe ciało posiada jej współlokatorka, która zawsze chowała się w dużych swetrach i starych, spranych dżinsach.
            - Nie wiem czy wytrzymam w nich aż tyle - jęknęła z grymasem niezadowolenia Brooks, gdy blondynka zamachała przed jej twarzą parą czarnych szpilek, których miała nadzieję, że nie znajdzie. Miała je na nogach jedynie raz, podczas zeszłego sylwestra, kiedy jej mama namówiła ją, aby choć raz ubrała się jak "prawdziwa kobieta". Po tym incydencie schowała je do ciemnego pudełka, zakopała na dno szafy i miała lichą nadzieję na to, że więcej już nie ujrzą światła dziennego. - Są niewygodne - burknęła niczym pięciolatka, kiedy usiadła na skraju łóżka i powoli zaczęła wsuwać stopy w szpilki. - I niebotycznie wysokie - dodała szybko, kiedy ustała na równe nogi i delikatnie zachwiała się do tyłu.
- Zapomniałaś dodać jeszcze "Niewiarygodnie boskie" - zaśmiała się głośno blondynka, klaszcząc wesoło w dłonie. - Niesamowicie wydłużają ci nogi.
- Jakoś nie przemawia do mnie ten marny argument - mruknęła, przesuwając palcami po delikatnych lokach, jakie utworzyła z jej włosów Mii. Zaczepiła niesforny kosmyk za ucho, chwytając do ręki beżową kopertówkę, w której już tkwił jej telefon, klucze od mieszkania i niewielka buteleczka perfum.
- Proszę cię, obiecaj mi, że postarasz się dobrze bawić - oznajmiła łagodnym tonem blondynka, kładąc gładkie dłonie na ramiona przyjaciółki. - Wiem, że robisz to niechętnie i doceniam, że się zgodziłaś - posłała jej ciepły uśmiech. - Dlatego przynajmniej spróbuj choć trochę wyluzować i nie wystraszyć Harrego, dobra? - zaśmiała się perliście. Viv przewróciła swymi orzechowymi oczami.
- Zobaczę co da się zrobić - odparła brunetka, uśmiechając się szeroko do Miley.
            Kilka minut później, kiedy dziewczyny robiły ostatnie poprawki, w mieszkaniu rozległ się charakterystyczny dzwonek, który swoją obecnością, za każdym razem irytował biedną Vivienne. Brunetka przełknęła nerwowo ślinę, zerkając niepewnie w stronę przyjaciółki, która zupełnie nie zauważając wystraszonej postawy Brooks, minęła ją, i pędem poleciała pod drzwi wejściowe. Do uszu dziewiętnastolatki doszedł szczęk zamka i cichy skrzyp zawiasów, które Liam miał naoliwić jakiś tydzień temu.
            Po raz któryś już z kolei przesunęła dłońmi po materiale spódnicy i po raz ostatni zerkając w swoje lustrzane odbicie, powolnym krokiem skierowała się do przedsionka, gdzie Miley witała ich gości. Dam radę - powtarzała uporczywie w myślach, gdy przy każdym kroku towarzyszył jej głośny stukot szpilek. Zatrzymała się niecałe pół metra od rozmawiających przyjaciół, z mocno bijącym sercem dostrzegając wesoło skaczące loczki na głowie Stylesa. Chłopak uśmiechnął się w stronę Luka, który musiał powiedzieć coś śmiesznego, po czym jego wzrok mechanicznie przesunął się w jej kierunku, na co jej żołądek wywinął pokaźnego koziołka, a dzisiejszy obiad zdawał się krzyczeć "Ja też chcę popatrzeć!", gdy poczuła nieprzyjemne uczucie mdłości. Ich spojrzenia skrzyżowały się ze sobą, a w zieleni jego tęczówek pojawiły się widoczne iskierki zachwytu. Wyciągnął dłonie z kieszeni obcisłych spodni i zmierzył ją uważnie od góry do dołu, jednocześnie robiąc kilka kroków do przodu.
- Wyglądasz... - zatrzymał się na chwilę, zupełnie jakby szukał odpowiedniego doboru słów. - Pięknie - dodał w końcu, nie potrafiąc wymyśleć nic bardziej oryginalnego. Na jej wargach pomalowanych bezbarwnym błyszczykiem pojawił się delikatny, uroczy uśmiech. Przystąpiła nerwowo z jednej nogi na drugą, starając się uratować przed dzikimi rumieńcami, jakie już atakowały jej biedne, bezbronne policzki. Naprawdę w takich sytuacjach nienawidziła swojej bladej skóry.
- Dziękuję  - odparła zawstydzona. - Ty również niczego sobie - zaśmiała się lekko, aby jakoś rozładować to dziwne napięcie pomiędzy nimi. Styles odwzajemnił gest, wyciągając swoją dużą, męską dłoń w jej kierunku. Jej wzrok bezwiednie przesunął się na jego skórę pokrytą czarnym tuszem, który przeplatał się ze sobą niczym nitki pajęczyny, tworzący tym samym różnego rodzaju obrazy, mające swój osobisty przekaz. Jej brwi uniosły się lekko ku górze.
- Nie wiedziałam, że masz tatuaże - wypaliła, nim zdążyła ugryźć się porządnie w język. Przeklęła w myślach swoją dziecinną głupotę. A niby skąd miałaś widzieć, skoro kiedy widziałaś go ostatnim razem, miał na sobie ciepły, szary sweter?!
- Ach tak? - odparł rozbawiony, kiedy brunetka ujęła jego dłoń, uprzednio pozwalając zarzucić mu na swoje ramiona swój jesienny płaszczyk. - Mam nadzieję, że ci nie przeszkadzają - dodał, kiedy delikatnie objął ją w talii i wyprowadził za drzwi domu. Starała się zupełnie zignorować tą niebezpieczną bliskość pomiędzy nimi, jednakże nie było to takie proste na jakie wyglądało.
- Ależ nie! - powiedziała nazbyt szybko i entuzjastycznie. W jego policzkach wyrzeźbiły się te słodkie dołeczki i mogła niemal przysiąc, że usłyszała za sobą zadowolony chichot Miley. Zażenowana zacisnęła mocniej palce na kopertówce jaką dzierżyła w swej prawej dłoni. - Chodziło mi o to, że nie mam nic przeciwko - dodała zawstydzona. Loczek otworzył przed nią drzwi samochodu, jak przystało na dżentelmena. Kiedy wsiadała, zatrzymał ją jednak na chwilę, przytrzymując delikatnie za nadgarstek.
- To dobrze, że ci się podobają - wyszeptał wprost do jej ucha, drażniąc ciepłym oddechem jej wrażliwą skórę. Poczuła w nozdrzach zapach jego męskich, intensywnych perfum, które choć były nader specyficzne, to uważała je za bardzo przyjemne.
            Już rozchylała wargi, aby zaprzeczyć jego pewności siebie, aczkolwiek nawet nie zorientowała się, kiedy znalazła się na skórzanym siedzeniu, a brunet zatrzasnął za nią drzwi auta. Zgryzła mocno wnętrze policzka, dając sobie mentalnie w twarz. Wystarczy, że tylko chłopak nagnie jej przestrzeń osobistą, a ta już odpływa do innego świata, zupełnie nieświadoma swoich poczynań.
            Musi się wziąć w garść, inaczej ten wieczór nie skończy się dla niej za dobrze.





Od autorki:
Cieszę się, że pod ostatnim rozdziałem pojawiły się takie pozytywne komentarze - to naprawdę mnie podbudowuje i daje mocnego kopniaka w tyłek ;)
Wszystkie żeście mi tak nasłodziły, że chyba na tydzień odstawię cukier i słodycze xD :D
Naturalnie jest mi przyjemnie z tego powodu - serio nie sądziłam, że komuś może się AŻ TAK  podobać to co piszę i wymyślam w tej swojej chorej główce ;P
Co prawda Lou nasz kochany się dzisiaj nie pojawia - łączmy się wszyscy w bólu! (xD) - ale za to jest słodki Harreh ^.^
Co sądzicie o jego zachowaniu, hmm? Czyżby poczuł małą miętkę do bezbronnej Vivienne?
Miley naturalnie musiała coś wywinąć - ale to właśnie dzięki jej zapędom do swatania Ennie z każdym facetem, w następnych rozdziałach zacznie się COŚ dziać ;3
Uuuu, będzie przypał xD

P.S. Wiem, że ten rozdział jest taki trochę do dupy i jakoś strasznie nie zachwyca, ale jest on taki "przejściowy". If you know what i mean xD
Obiecuję, że w następnym się poprawię i pojawi się jakaś pikantna sytuacja - i już ja wiem co się tam w tych Waszych zboczonych główkach pojawiało ^^ xD

P.S.2 To co, pod tym rozdziałem dobijamy do 8 komentarzy, huh? Liczę na Was! <3 :*


Rozdział piąty pojawi się jakoś pod koniec tego tygodnia - ewentualnie początek następnego ;)
 
 
нσρє♥
 

8 komentarzy:

  1. Coś czuję że Lou odwali jakiś numer na imprezie :d super nie mogę się doczekać nexta

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest świetny! Miley jest świetna ! Uwielbiam tę dziewczynę ! :* Viv, dasz rade kochanie!
    Czekam z niecierpliwoscia na kolejny :*
    Kocham cie <3<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się ,że dodałaś rozdział! :D
    Masz talent ;)

    Czekam na następny ^^

    ~C.Rose~

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny. Uwielbiam twojego bloga i zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kolejny świetny rozdział :)
    Uwielbiam czytać to opowiadanie, jego treść jest bardzo wciągająca
    Już nie mogę się doczekać tego co wykombinuje Louis xd

    OdpowiedzUsuń
  6. O jasny gwint! Uwielbiam kiedy piszesz! :D
    Dobrze, że Miley wyciągnęła Viv na imprezę! Może być ciekawie, bo skoro będą tam wszyscy to i pewnie będzie Louis, który na pewno wkurwi naszą pannę Brooks a wiadomo że kiedy ona się wkurzy potrafi pocisnąć :P A może pójdzie w tango z naszym Loczkiem? Co ciekawe wydaje mi się że on chyba jednak czuje do niej miętkę :D albo się z kimś założył.. ale nieee nie wydaje mi się :D Oj ale mi się pomysłów namnożyło :D
    Do następnego Kochana! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziwię się, że jest tylko 7 komentarzy przede mną, no w końcu jak to? Masz bardzo oryginalny styl pisania i każde z twoich opowiadań jest do siebie podobne... w jakimś tam stopniu:)
    To opowiadanie, od razu przypadło mi do gustu i czekam ze zniecierpliwieniem na nowy rozdział, bo czuję, że będzie się działo!;) chciałabym powiedzieć, że fikcyjny Loczek to świetna partia dla Viv, ale nie mogę;P ( fanka złych charakterów, wybacz;) ) Czekam na Lou i życzę weny!;D
    ~ Ana

    OdpowiedzUsuń