środa, 30 lipca 2014

Rozdział 6

>Piosnka na dziś<

            Sama nie wiedziała jak powinna zareagować na tą niezwykle złośliwą ironię losu. Rozum podpowiadał jej, że należy grzecznie zignorować niemiłą zaczepkę i brać nogi za pas, póki nie zdążyła wpakować się w jeszcze większe bagno. Problem jednakże polegał na tym, że im częściej spotykała tego faceta, tym coraz mniej zaczynała używać swojego jakże przydatnego mózgu i działała instynktownie, co w przypadku jej obecnego towarzysza było kompletną głupotą. Konfrontacja z nim mogła skończyć się tylko w jeden sposób: kłopotami. A przecież obiecała sobie i Liamowi, że będzie unikać ich jak ognia.
Mimo tego, gdy usłyszała zwrot jakim została obarczona przez mężczyznę, nie mogła tak po prostu ugryźć się w policzek i stąd wyjść. To by znaczyło, że wyzbyła się swojej kobiecej dumy, co z pewnością nie dojdzie do skutku, a już na pewno nie przez NIEGO.
            - Och, czyli z "Księżniczki" awansowałam na "Sztywniaczkę"? - zakpiła, odwracając się gwałtownie za siebie. Liczyła, że gdy doda trochę gry aktorskiej, dramaturgia sytuacji nieco wzrośnie i przynajmniej w minimalnym stopniu zrobi na niechcianym gościu wrażenie, aczkolwiek cały jej plan legł w gruzach, gdy widok jaki ujrzała, zaparł jej niemal dech w piersiach. Nawet nie wiedziała kiedy jej brwi poszybowały po jej gładkim czole wysoko ku górze, a wargi rozchyliły się na moment, by potem zostać powolnie zwilżone przez język. Wiedziała, że musiała wyglądać dla niego przekomicznie z szokiem wymalowanym w swoich orzechowych oczach, co na dodatek potwierdził jego firmowy, złośliwy uśmieszek. Z trudem przełknęła ilość śliny jaka nagromadziła jej się w ustach, ukradkiem szczypiąc się w ramię, aby mieć pewność, że to nie jest jeden z jej popapranych snów.
            Skrzywiła się lekko. Jasny gwint!
Ależ ona by chciała, aby to był tylko słodki sen, z którego w każdej chwili mogłaby się wybudzić. A jednak mimo iż było to nad wyraz absurdalne, to jak najbardziej prawdziwe. On. Louis Tomlinson we własnym wcieleniu zła, stał niecałe kilka metrów od niej na balkonie, przez które wlatywało chłodnawe powietrze. I mało tego! Pomijając jego parszywy wyraz twarzy i diabelski błysk w oczach, który przyprawił Viv o gęsią skórkę, brunet znajdował się tam w samych bokserkach. BOKSERKACH! Od pierdolonego Calvina Kleina!
            Louis swobodnie opierał się o szklaną barierkę, krzyżując ręce na nagiej klatce piersiowej, przez co wyraźnie uwydatniły się pod jego opaloną skórą wyrzeźbione mięśnie. Plątanina tatuaży jaka zdobiła jego tors oraz ramiona była dla Vivienne tak niezwykła, że nie była w stanie powstrzymać swojego zdezorientowanego spojrzenia, które cały czas uparcie wpatrywało się w czarny atrament, zdobiący ciało chłopaka. Nigdy wcześniej aż tak bardzo nie zafascynowała się czyimiś tatuażami i szczerze mówiąc nieco ją to przeraziło, gdyż wbrew swojej naturze, stwierdziła wewnętrznie, iż Tomlinson wyglądał nad wyraz seksownie w tym całym swoim "niegrzecznym" wydaniu. Głupia.
            - Co ty tutaj robisz Księżniczko? - spytał z wyraźnym podirytowaniem, zupełnie ignorując jej wcześniejszą docinkę. I tak, zdecydowanie wyczuła nacisk, jaki dał na ostatnie słowo.
Brooks prychnęła pod nosem, odgarniając z czoła pukiel włosów. Zmierzyła wzrokiem jego twarz, dziwnie stwierdzając, że jego brązowe kosmyki są bardziej potargane niż zwykle... jakkolwiek idiotycznie by to nie brzmiało. Po prostu odczuwała niepokojące wrażenie, że coś spowodowało ten cały "bałagan" na jego głowie, który niemalże krzyczał "Właśnie robiłem coś nieprzyzwoitego kochanie!". Wzdrygnęła się na samą myśl, wykrzywiając usta w niezidentyfikowanym grymasie niesmaku.
            - Mogłabym zapytać o to samo - burknęła nieco zdezorientowana. Louis uniósł jedną ze swych brwi wysoko ku górze, a na jego cholernie idealnie wykrojonych ustach wymalował się parszywy uśmiech. Zmrużył zaczepnie swoje oczy, powodując, że jej ciało zastygło na moment w kompletnym bezruchu.
- Chcesz mi powiedzieć, że jesteś na tyle nieinteligentna, aby się nie domyśleć, że "Zły Louis Tomlinson" - poruszył palcami w powietrzu robiąc tym samym cudzysłów - pojawi się na domówce swego kumpla? - zakpił z wyraźnym zirytowaniem. Vivienne przygryzła lekko wnętrze policzka, spuszczając wzrok na swoje buty, które nagle stały się uciążliwie niewygodne. Czuła jak jej policzki spalają się niemal żywym ogniem, gdy usłyszała jakże trafny komentarz chłopaka. Cholera. 1:0 dla dupka Tomlinsona.
- Cokolwiek  - wymamrotała speszona, nerwowo wygładzając dłońmi wierzch swojej spódnicy.
Czuła na sobie jego uciążliwe spojrzenie, które zdawało się boleśnie prześwietlać najskrytsze zakamarki jej duszy. Miała wrażenie, że stała się nagle nienaturalnie naga i zupełnie bezradna wobec niebieskookiego.
            Kącik jego ust zadrgał lekko ku górze, jednakże doskonale to zamaskował przed Vivienne, która obecnie wydawała mu się nad wyraz urocza. Taka skulona w sobie, grzeczna dziewczynka, która zabłądziła i znalazła się w mało odpowiednim dla niej miejscu. Zabawne.
Choć dziewczyna miała już dziewiętnaście lat i powoli wkraczała w dorosłe i odpowiedzialne życie, to zdawała się być nad wyraz dziecinna. Zapewne gdyby dane by mu było spotkać ją gdzieś na ulicy i gdyby cudem poświęciłby jej chwilę swojej cennej uwagi, to uznałby ją za małolatę bez gustu, która zapewne nie posiada żadnego życia prywatnego, jak i towarzyskiego. Panna Brooks po prostu była zupełnym przeciwieństwem dojrzałej, ponętnej kobiety. Zawsze ubrana w za duże, powyciągane ubrania, włosy spięte w ciasny kucyk lub kok, a makijaż ograniczał się jedynie do nałożenia kremu nawilżającego na twarz. U kogoś innego, Louis uznałby to zapewne za totalną porażkę, jednakże ona... Cóż, wydawało mu się to u niej naturalne. Ciężko mu było raczej wyobrazić sobie brunetkę w ciasnych dżinsach opinających jej chudy tyłek, cieniutkiej bluzeczce z zalotnym dekoltem, która idealnie oddałaby kształt jej wąskiej talii i szerokich bioder.
            - Ciekawe - wymruczał nisko pod nosem, przekrzywiając minimalnie głowę. Brwi Viv zmarszczyły się lekko, a jej wzrok z zainteresowaniem powędrował na jego zamyśloną twarz.
- Co jest ciekawe? - spytała zdezorientowana.
            Jasna cholera! Czy on to właśnie powiedział na głos? Niech to szlag.
- Powiedz mi Love, czy powinienem się może ubrać? - zmienił płynnie temat.
Czoło dziewczyny zmarszczyło się lekko, a w jej oczach pojawiła się pewnego rodzaju panika. Och tak. Bezsprzecznie to on panował nad sytuacją.
- C-co? - wyjąkała zbita z tropu, nie wiedząc jak powinna odebrać jego słowa. Święta Matko Cierpliwa, czy ktokolwiek jest w stanie zrozumieć tego popaprańca?
- Pożerasz mnie wzrokiem maleńka - zaśmiał się kpiąco. Jej policzki zapiekły od żywych rumieńców, a żołądek ścisnął się w coś na kształt kulki, przyprawiając ją o silne mdłości.
- Twoje niedoczekanie! - prychnęła, starając się jakoś zakryć tym swoje zmieszanie, aczkolwiek zdawała sobie sprawę z tego, że Tomlinson zdążył już to zauważyć. Niech go szlag!
- W dodatku dostałaś chyba nagłego ślinotoku - zachichotał wyraźnie rozbawiony, dalej się z nią drocząc. - O tutaj ci troszkę pociekło - postukał się w swój kącik ust, uśmiechając się przy tym złośliwie.
I choć Vivienne doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że ten palant kłamie jak z nut, to jej chora ludzka natura sprawiła, że odruchowo uniosła swoją prawą dłoń i opuszkami palców przesunęła we wskazanym przez bruneta miejscu. Kiedy zdała sobie z tego sprawę, energicznie cofnęła rękę do tyłu, ze zmieszaniem zerkając na Louisa, który wyglądał, jakby miał zaraz rozłożyć się na podłodze i zacząć sikać ze śmiechu. Ależ proszę, nie krępuj się - pomyślała ponuro brunetka, czując jak jej zażenowanie sięga swojej granicy.
- No dalej Księżniczko, przyznaj, że podoba ci się to co widzisz - wymruczał chłopak, odpychając się od barierki i robiąc lekki krok do przodu. W jej głowie zaświeciła się ostrzegawcza lampka, a podświadomość krzyczała głośne "Wiej!", jednak ona stała w tym samym miejscu, patrząc się na niego wyzywająco. Och, tak. Zachciało jej się ratować swoją marną dumę.
- Jesteś pewien, że żaden lekarz nie stwierdził u ciebie żadnego upośledzenia? - mruknęła sfrustrowana jego dziecinnym zachowaniem. Na jego ustach zakołysał się szeroki uśmiech, a w oczach pojawiły się niebezpieczne iskierki. Czy to już ten moment, w którym zaczyna żałować swoich słów?
- Wiesz... lubię kiedy jesteś taka - stwierdził nagle, robiąc kolejny krok do przodu, tym samym wchodząc do pomieszczenia. - Udajesz wiecznie niezadowoloną z mojego towarzystwa...
- Ja jestem niezadowolona z twojego towarzystwa - wcięła się dobitnie, szybko go poprawiając. Brunet uniósł brwi w geście rozbawienia.
- Widzisz? Cały czas się opierasz.
- Wcale nie.
- Ach tak? - spytał pobłażliwie, robiąc kilka kroków do przodu, w wyniku czego był przed nią niemal na wyciągnięcie ręki. I taka odległość wystarczyła, aby Brooks cofnęła się nieco do tyłu, przełykając powolnie ślinę. - Czemu uciekasz?
- Wydaje ci się - prychnęła, krzyżując buntowniczo ramiona na piersi. I mimo iż jej postawa biła pewnością siebie, to wewnątrz zaczynała się kulić ze strachu. Rozmowa z tym kolesiem, zdecydowanie była błędnym pomysłem.
- Doprawdy? - zaśmiał się cynicznie, robiąc kolejny krok do przodu. Viv znów się cofnęła.
Na wargach bruneta pojawił się kpiący uśmiech.
- Czemu się cofasz?
- Nie robię tego! - brunetka szła w zaparte, mimo tego, że wiedziała, iż nie jest to prawdą. Louis pomachał rozbawiony głową. Zrobił nagłe dwa kroki do przodu, a ona odskoczyła mocno do tyłu, omal nie potykając się o jego buty, które leżały rozwalone na podłodze.
- Wydaję mi się, że jednak tak - stwierdził trafnie, mrużąc figlarnie powieki.
- O co ci chodzi Tomlinson? - bąknęła wyprowadzona z równowagi, jednocześnie chcąc jakoś zamaskować zażenowanie swoim płochliwym zachowaniem.
- Jedynie o to, abyś przestała uciekać.
- Ile razy mam ci, kurwa, powtarzać, że ja wcale nie...! - kiedy mówiła, Louis zrobił kolejny krok do przodu, a ona ponownie się cofnęła.
- Ależ Love, po co te nerwy? - zironizował, kompletnie wcinając jej się w zdanie. Jej dłonie zacisnęły się w piąstki, a palce momentalnie zbielały od siły jaką włożyła w ten gest. - No dalej, bądź grzeczną dziewczynką i stój w miejscu - ciągnął dalej, a kiedy się przysunął, ona już któryś raz z kolei zrobiła krok do tyłu i...
- Ostrzegałem, żebyś się nie ruszała - zaśmiał się perliście chłopak, gdy dostrzegł zdezorientowanie wymalowane na jej twarzy, gdy jej plecy zetknęły się z czymś twardym oraz chłodnym.
            Kurwa. Kurwa. Kurwa. Czemu w tym pokoju musi być tyle ścian?!
Jej wzrok automatycznie stał się płochliwy, a pewna siebie postawa rozpłynęła się w powietrzu, ustępując napięciu, jakie pojawiło się w jej ramionach. Znalazła się w cholernym potrzasku, a jakby nie patrzeć, jedyną drogę ucieczki, właśnie odciął jej Louis, który oparł dłonie po obu stronach jej głowy. Brunetka zastanawiała się nawet nad tym, czy może by nie spróbować.... Zaraz, chwila. Wróć! Co zrobił?!
            - Co ty robisz? - ledwo wyjąkała, wbijając palce w twardą powierzchnię, znajdującą się tuż za nią. Niebieskie tęczówki chłopaka powolnie przesunęły się po jej rumianej twarzy, specjalnie dłużej zatrzymując się na jej rozwartych lekko wargach. Zapewne jeszcze nietknięte - przemknęło przez myśl Tomlinsona, na co uśmiechnął się ironicznie pod nosem.
- Jesteś dziewicą, Love? - spytał znienacka brunet, przepalając jej oczy swoim świdrującym spojrzeniem. I choć dziewczyna wiedziała, że po tym kolesiu może spodziewać się wszystkiego co najgorsze, niestosowne i nieprzewidywalne, to jednak słowa jakie opuściły jego usta, wprowadziły ją w istny szok. Czuła jak serce obiło jej się boleśnie o żebra, a mocny skurcz żołądka przyprawił o zawroty głowy. I chociaż niektórzy pomyśleliby, że to niemożliwe, to jej twarz okryła się jeszcze mocniejszym, żywszym rumieńcem, który zdawał się wypalać jej skórę. Aż Brooks zapragnęła podnieść dłoń i sprawdzić opuszkami palców, czy aby przypadkiem w jej policzkach nie pojawiły się jakieś głębokie dziury, przez które można by podziwiać jej zaciśnięte mocno zęby.
            - Co to za pytanie?! - sapnęła oburzona, wpatrując się w jego wesołą twarz. Tak. Pan "nie mam żadnych skropułów i osobistej kultury" najwyraźniej bardzo dobrze się bawił.
- Normalne - wzruszył beztrosko ramionami, uśmiechając się przy tym szeroko.
- Wydaje mi się, że to nie twój pieprzony interes - syknęła zdenerwowana, obrzucając go przy tym swoim nieprzychylnym spojrzeniem.
- Czyli jesteś - zaśmiał się głośno, machając przy tym głową. - Zbyt niewinna, żeby oddać się przed ślubem, huh? - drażnił się z nią, unosząc dłoń i ujmując między palce pukiel jej zakręconych włosów. Przyglądał mu się z wyraźnym zainteresowaniem, w myślach stwierdzając, że mimo iż dziewczynie ładnie było w tych gęstych lokach, to wolał ją w tej naturalnej wersji.
- Na tyle inteligentna, żeby nie zmarnować tak pięknej chwili z kimś twojego pokroju - warknęła zła, a zrazem zażenowana. Wstyd palił ją od środka i pragnęła jedynie jak najszybciej się stąd wydostać i już nigdy więcej nie ujrzeć tej parszywej twarzy.
- "Pięknej chwili"? - powtórzył z wyraźnym niedowierzaniem. - A co w tym pięknego? Nie można nawet liczyć na dobry, porządny seks, bo najpierw was boli, potem macie orgazm po dosłownie kilku minutach i oczywiście jesteście zbyt zmęczone, żeby pozwolić dokończyć swojemu partnerowi. Na dodatek plamicie łóżko krwią, a z rana kwękacie, że nie możecie chodzić i że nie byliśmy na tyle delikatni, na ile powinniśmy - sprostował zirytowany Louis, marszcząc przy tym swoje brwi.
- Seks to coś więcej, niż tylko ostre pieprzenie - ucięła Vivienne, z wyraźną determinacją w oczach.
- W tych przesłodzonych powieściach romantycznych, które przyprawiają o mdłości - owszem. Ale w rzeczywistości, to jedynie chwila przyjemności dla dwojga osób, które chcą poprawić sobie zły humor - stwierdził dobitnie, uśmiechając się na koniec złośliwe. - Pora opuścić bajkę Księżniczko i przejrzeć na oczy - dodał, pociągając nieco za jej włosy, na co szybko odtrąciła jego dłoń.
- Jesteś okropny - sapnęła oburzona jego poglądami. Chciała się odwrócić i jak najszybciej ulotnić się poza zasięg Tomlinsona, jednakże gdy tylko jej prawa noga zrobiła lekki krok w bok, ten ponownie usytuował swoją doń na ścianie, tym samym po raz kolejny odgradzając jej jedyną drogę ucieczki. Jej brwi zmarszczyły się groźnie, a w oczach pojawiła się istna frustracja.
- Znowu uciekasz - stwierdził z bezczelnym uśmiechem, dobrze wiedząc, że doprowadzi ją tym do szewskiej pasji. Jej twarz pokrył wściekły, czerwony odcień, a usta zacisnęły się w cienką linię, niemal siniejąc. Jak myślicie, zauważyłby ktoś nagłe zniknięcie tego dupka, gdyby ktoś przypadkiem, tak hipotetycznie rzecz ujmując, postanowił wynająć płatnego mordercę, który zająłby się nim po cichu? - Jesteś strasznie płochliwa Love - mruknął pod nosem, przekrzywiając minimalnie głowę na bok.
- Wcale nie - wyburczała niezadowolona, mocno ściągając swoje równe brwi. Oczy chłopaka błysnęły rozbawieniem. Uniósł delikatnie dłoń do góry i opuszkami palców musnął jej zarumieniony policzek, który wydawał mu się być nad wyraz gładki w dotyku. Gdy tylko dziewczyna poczuła kontakt fizyczny ze strony Louisa, automatycznie chciała odskoczyć do tyłu, jednakże z powodu tego, iż miała za sobą twardą przeszkodę, łupnęła boleśnie głową o ścianę, automatycznie się krzywiąc.
- Ała - jęknęła cierpiętniczo, gromiąc spojrzeniem zadowolonego z siebie Tomlinsona.
- Widzisz Księżniczko? Nie pozwalasz nawet na najmniejsze zbliżenie się do ciebie.
- Być może dlatego, że jesteś ostatnią osobą, z którą chciałabym przebywać w jednym pokoju?
- A jednak tu jesteś - uśmiechnął się figlarnie. Z jej ust wydobyło się westchnięcie pełne irytacji. - Powiedz mi, ile facetów widziałaś w takiej odsłonie?
Vivienne zgryzła mocno wnętrze policzka, odwracając wzrok w bok, byleby tylko nie patrzeć na stojącego przed nią bruneta. Do czego on zmierzał? Co chciał osiągnąć poprzez te chore pytania? A może po prostu ustanowił sobie jako nowe hobby dręczenie jej?
- Nie powinno cię to...
- Tak jak myślałem - zachichotał szyderczo, zatrzymując wzrok na jej zaczerwienionej twarzy. Taka niewinna. - Popatrz uważnie skarbie - mruknął zachęcająco, odsuwając się minimalnie do tyłu, aby mogła obejrzeć go w całej krasie. I choć dziewczyna zdecydowanie nie chciała tego robić, to jej głupia, kobieca natura, nagle postanowiła dojść do głosu, powodując, że jej oczy z zainteresowaniem przesunęły się po gorącym ciele Louisa. Jej głęboki wzrok chłonął na pamięć każdy, dobrze rozbudowany mięsień, odznaczający się pod seksownie opaloną skórą. Zazdrościła mu pięknego, wystającego obojczyka, który aż prosił się o muśnięcie wargami. Jabłko Adama chłopaka poruszyło się delikatnie, gdy przełykał ślinę.
- Nie krępuj się, możesz popatrzeć niżej - wymruczał ochrypłym głosem brunet, delikatnie łapiąc ją za brodę i ściągając jej twarz ku dołowi, przez co jej tęczówki powędrowały po jego rozbudowanym torsie, ledwo widocznych żebrach, na Boga.... idealnie rozbudowanym brzuchu, aż do... Słodziutka Panno Niebieska! Seksownego wcięcia w kształcie litery "V" tuż przy krańcach czarnych bokserek. Brooks automatycznie wstrzymała oddech, z całej siły zgryzając swoją dolną wargę tak, że niemal czuła w ustach metaliczny posmak krwi.
            - Chcesz dotknąć? - usłyszała niski, pociągający szept tuż przy swoim uchu, na co zaskoczona otworzyła szerzej oczy. Była tak oczarowana podziwianiem go, że nawet nie spostrzegła, kiedy przylgnął do jej kruchego ciała.
- Uh-um... J-jaa.... - zaczęła się jąkać, nie potrafiąc skupić się na niczym innym, niż ciężki oddech Tomlinsona, który równomiernie odbijał się od jej szyi, powodując mocne skurcze żołądka.
- No dalej Love, nie wstydź się - przygryzł płatek jej ucha, na co pisnęła cichutko. Z jego gardła wydobył się lekki chichot na jej reakcję. Złapał delikatnie jej prawą dłoń i nie odsuwając się nawet o centymetr ułożył ją na swoim muskularnym ramieniu, łapiąc z nią mocny kontakt wzrokowy. Jego oczy były w tym momencie takie hipnotyzujące, czuła się zupełnie jakby pochłaniał ją całą. Dziewczyna zupełnie nie panowała nad swoimi odruchami, czuła się jak w jakimś dziwnym transie.
            Jej smukłe palce z delikatnością motyla musnęły jeden z jego tatuażów, na co dostał niespodziewanej, gęsiej skórki. Musiał przyznać, że dotyk Vivienne, zdecydowanie różnił się od tych wszystkich, jakich doznał od innych kobiet. One zazwyczaj wbijały mocno swoje paznokcie w jego skórę i pozostawiały po sobie czerwone, piekące ślady ( co oczywiście lubił). Przy Brooks miał świadomość, że jak dziewczyna tylko zabierze dłoń, nie pozostawi po sobie nic, zupełnie jakby ich kontakt fizyczny nigdy nie istniał. To było w pewien sposób interesujące i pociągające.
            - Podoba ci się? - brunet wychrypiał wprost do jej ucha, gdy zdał sobie sprawę z tego, że jej opuszki palców cały czas nieustannie badają ciemny atrament zdobiący jego ciało. Dziewczyna nie odpowiedziała. Jedynie westchnęła cichutko, jakby z rozmarzeniem, rozchylając delikatnie swoje usta, przez co nieświadomie zwróciła uwagę Louisa. Jego wzrok z zainteresowaniem przesunął się po jej nieobecnej twarzy; chłopak spokojnie mógł stwierdzić, że to było jej pierwsze zbliżenie z mężczyzną. Na samą myśl, że był tym pierwszym, któremu udało się do niej "dostać", chory uśmiech satysfakcji wkradał się na jego pełne wargi.
            Jego dłonie niewidocznie zsunęły się niżej, niespodziewanie pojawiając się na jej biodrach, gdzie pasowały niemal idealnie. Zupełnie jakby dołożył ostatni puzzel do układanki.
Czując napięcie w ciele Viv, niemal natychmiastowo pochylił się do jej szyi i złożył na niej powolny, ledwo wyczuwalny pocałunek, licząc, że w ten sposób uda mu się ją nieco rozluźnić. I zapewne by poskutkowało, gdyby nie popełnił jednego, okropnego błędu... Jego ręce nieświadomie powędrowały do jej miękkich pośladków, co zadziałało niczym kubeł zimnej wody. Jej dłonie automatycznie wystrzeliły do przodu i mocno zderzyły się z klatką piersiową Louisa, odpychając go gwałtownie do tyłu, na co pozwolił. Jej oddech był ciężki i urwany, a wstyd zdawał się chłonąć ją całą.
            - Nie... Nie wierzę - wysapała do siebie, wplątując nerwowo palce w swoje pokręcone włosy. W jej oczach malował się istny szok, a głowa co jakiś czas zaprzeczała wszystkiemu, co wydarzyło się zaledwie kilka sekund temu. - Ty... - wyszeptała, podnosząc wzrok na uśmiechniętego szeroko chłopaka. - TY! - wrzasnęła zdenerwowana, wskazując na niego oskarżycielsko palcem. - Ty marna podróbko faceta, ty pomyleńcu, tu zboczeńcu jeden! - wykrzyczała głośno, wbijając palec wskazujący w jego twardą pierś. - Posądzę cię o molestowanie seksualne, palancie! - warknęła zła, gdy złośliwe zadowolenie ani na moment nie opuszczało jego parszywej twarzy. Słodki Jezu, jak ona mogła być taka głupia?!
- Cóż, nie nazwałbym tak tego - mruknął nad wyraz spokojnie. - W końcu tobie również się podobało, nieprawdaż? - uniósł wymownie swą brew, obdarzając ją śnieżnobiałym, figlarnym uśmieszkiem. Krew w jej żyłach zagotowała się, a dłonie zwinęły w ciasne piąstki. Uch, ależ ona miała ochotę rozkwasić mu krtań!
- Nigdy więcej nie zbliżaj się do mnie, rozumiesz?! - wycedziła przez zęby, kierując się w stronę wyjścia. - NIGDY! - krzyknęła jeszcze, zanim mocno trzasnęła drzwiami, zostawiając w pokoju rozbawionego całą sytuacją Tomlinsona.

            Harry, mimo że znany był jako pogodny i towarzyski facet, z którym niemal wszyscy lubili spędzać czas i zatracać się we wspólnych zabawach, to w tejże chwili zdecydowanie stał się przeciwieństwem swojego prawdziwego "ja". Sam nie bardzo potrafił określić czemu, ale już od pierwszego spojrzenia zrozumiał, że za żadne skarby świata nie byłby w stanie polubić rzekomego przyjaciela Vivienne. Liam wydawał mu się nad wyraz podejrzany. Ta jego przesłodzona troska o brunetkę, zgrywanie opiekuńczego chłopaczka, który jest gotów ochronić ją przed wszystkim... Styles miał tylko jedno słowo, które według niego mogło określić postawę Payne'a - żałosne.
            - Jak długo znasz Ennie? - spytał z uniesioną brwią wyżej wymieniony, prześwietlając swoim uważnym spojrzeniem, znudzonego jego towarzystwem, loczka. Zielonooki powolnie przeczesał palcami swoje sprężyste włosy, niechętnie patrząc się na twarz towarzysza, który coraz bardziej zaczynał go irytować. Westchnął ciężko, uśmiechając się do niego krzywo.
- A co, piszesz biografię? - wypalił kpiąco, nie mogąc już się powstrzymać. Naprawdę miał wielką ochotę powiedzieć wiele niemiłych komentarzy względem Liama, jednakże świadomość, iż jest to prawdopodobnie ktoś ważny dla panny Brooks, powstrzymywała go przed tym. Tak, nie da się ukryć, że zdążył bardzo polubić brunetkę, a i nie chciał, aby ta się do niego zraziła. Wystarczyło mu, że Louis zdecydowanie nadrabiał zniechęcanie jej do siebie, za całą ich paczkę.
            Oczy bruneta zwęziły się wyraźnie, a zarys szczęki zaostrzył, gdy niemal zgrzytnął zębami, bełtając w ustach masę przekleństw skierowanych do Styles'a. Nie rozumiał, jakim cudem Viv mogła się zauroczyć kimś takim?! Zdecydowanie nie dało się nie zauważyć jej delikatnego, promiennego uśmiechu, gdy loczek poświęcał jej swoją uwagę, bądź uroczych rumieńców, gdy ich spojrzenia się ze sobą splatały. Wiedział, że przyjaciółka będzie temu zaprzeczać, ale on znał prawdę. Znał ją.
            - Przejdź lepiej do sedna sprawy, bo widzę, że chyba masz mi coś bardzo ważnego do powiedzenia - prychnął olewająco Harry, unosząc swoją puszkę z piwem i upijając z niej sporego łyka.
Liam nie mógł nie przyznać, że zirytowało go to, że ten koleś w tak prosty sposób zdołał go przejrzeć. Sądził, że stopniowo uda mu się dojść do upragnionego tematu, aczkolwiek jak widać, lokowatemu również nie odpowiadało jego towarzystwo.
            - Posłuchaj uważnie - warknął bez zbędnych ogródek, krzyżując ramiona na piersi. Styles posłał mu wyzywające spojrzenie, jednak Payne postarał się to umiejętnie zignorować.
- Nie wiem jakie masz zamiary względem Vivienne, ale jeśli dowiem się, że zrobiłeś jej jakąkolwiek krzywdę, że choć raz przez ciebie zapłakała... - ciągnął, podchodząc niebezpiecznie blisko chłopaka. Byli niemal tego samego wzrostu, jednakże to Liam był tym "nieco wyższym", co dało mu chorą satysfakcję. Wlepił swoje ostrzegawcze spojrzenie w obojętny wzrok przeciwnika, napinając mięśnie swojego ciała. - Zrobię ci z życia piekło, Styles - wysyczał agresywnie, bez ani krzty rozbawienia w głosie. Loczek, gdy usłyszał słowa wypadające z ust bruneta, automatycznie spoważniał, a jego tęczówki znacznie pociemniały.
- Nie tylko tobie zależy na tym, aby była bezpieczna - warknął wyprowadzony z równowagi Harry, marszcząc mocno swoje czoło. Zmierzył powolnym spojrzeniem twarz równie wściekłego Payne'a, po chwili uśmiechając się złowrogo. - Masz coś na sumieniu - stwierdził nagle, powodując, że w tęczówkach przeciwnika pojawiła się lekka panika. - Nie wiem co ukrywasz, ale dowiem się - dodał z wyższością w głosie, po czym z zadowoleniem wymalowanym w oczach minął spiętego chłopaka, potrącając go swoim ramieniem.

            Nie mogła w to uwierzyć. To było naprawdę absurdalne, wręcz nieprawdopodobne, żeby dosłownie piętnaście minut temu, oddawała się pieszczotom cholernego Tomlinsona. Zapewne gdyby ktoś powiedział jej, że coś takiego się stanie, wyśmiałaby tą osobę, stukając się mocno w czoło. Sądziła, że jest na tyle inteligentną kobietą, iż nie da się złapać w podstępną siatkę tego palanta, który uznawał samego siebie za nie wiadomo kogo. Nienawidziła w nim tego pieprzonego samouwielbienia, tego że doskonale wiedział, że jest gorący i może niemal wszystko. Gówno prawda! - wykrzyknęła sfrustrowana w myślach, zaciskając dłonie w pięści. Ten bipolarny dupek może i był przystojny, a do tego niesamowicie pociągający z zewnątrz, jednakże jego wnętrze było tak zgniłe i okropne, że stanowczo ją od niego odpychało. Czuła do niego nie tylko nienawiść, ale i obrzydzenie. Nie rozumiała jak można stać się tak zepsutym. Aż robiło jej się go żal. Taki człowiek nie może być szczęśliwy. Prędzej, czy później przekona się tego na własnej skórze.
            - Vivienne, kochanie! - usłyszała krzyk tuż przy swoim uchu i poczuła czyjeś drobne ramiona, które oplotły jej ciało. Zaskoczona dziewczyna uniosła wysoko swe brwi ku górze, jednakże po chwili zamieniła to na niemrawy uśmiech.
- Co jest, Mii? - spytała nad wyraz spokojnie, starając się jakoś zamaskować swoje wzburzenie zachowaniem Louisa. Bo przecież to wszystko było tylko i wyłącznie jego winą, prawda?
- Jak to "co jest"? Zabawa! - zapiszczała szczęśliwie, cmokając dziewczynę w policzek. Ennie pomachała zrezygnowana głową, wyswobodzając się z jej szczelnego uścisku, gdyż zaczęło jej się robić gorąco. I tak w samym pomieszczeniu było duszno, nie potrzebowała dodatkowego ciepła od blondynki. - No dalej mała, nie mów, że źle się bawisz! - westchnęła ciężko, przyglądając się ponurej minie przyjaciółki.
- A co jeśli tak? - bąknęła z niezadowoleniem, krzyżując ramiona na piersi. Zdecydowanie coraz bardziej zaczynała mieć dosyć tej imprezy. Może Liam miał rację? Może nie powinnam słuchać Miley?
- Nie wierzę w to co słyszę! - ręce blondynki wystrzeliły ku górze, a jej usta uformowały się w wielkie "o".  - Jestem pewna, że to taki marny żart z twojej strony moja droga - syknęła zniecierpliwiona. Położyła dłoń na ramieniu brunetki, potrząsając nią lekko. - Dziewczyno, czy ci na mózg padło?! Przyszłaś tu z mega seksownym, boskim, zapierającym dech w piersiach kolesiem, który ma tak zajebisty tyłek, że gdybym nie miała faceta, to rzuciłabym się na niego bez zastanowienia, a ty wygadujesz takie rzeczy?! - wyrzuciła z siebie oburzona, marszcząc mocno brwi. - Co z tobą nie tak?! - pisnęła, oddychając szybko. - Może masz gorączkę? - sapnęła, przykładając energicznie dłoń do czoła przyjaciółki, tym samym targając jej włosy.
- Przestań! - syknęła zła Viv, odtrącając rękę dziewczyny. Czasami naprawdę potrafiła być upierdliwa.
- Ktoś ci coś nagadał na jego temat? A może Styles cię jakoś uraził? Powiedz tylko, a osobiście się z nim rozprawię!
- Harry mi nic nie zrobił - westchnęła ciężko Ennie, masując palcami nasadę nosa. Blondynka położyła dłonie na swoich biodrach, układając usta w lekki dziubek.
- To co jest z nim nie tak?
- Wszystko jest okej. Naprawdę. Harry jest... w porządku - odparła zmęczona natarczywym pytaniami dziewczyny. Zdecydowanie nie obraziłaby się, gdyby nagle pojawił się Luke i zabrał ją gdzieś daleko stąd. Oj, tak. Bezsprzecznie potrzebowała chwili odsapnięcia.
- "W porządku"? - wysapała niedowierzająco Miley, otwierając szeroko oczy. Już w jej błękitnych tęczówkach Vivienne dostrzegła błysk, który świadczył o tym, że na końcu języka miała coś bardzo głupiego. - Boże! - zapowietrzyła się nagle blondynka, zatykając usta dłonią. - Błagam, tylko mi nie mów, że ty... Słodki Jezu... Jesteś lesbijką?! - wykrzyknęła spanikowana, wpatrując się w oniemiałą brunetką z obłędem w oczach. Brooks zgarbiła swoje ramiona z najzwyczajniejszej bezradności i mogła spokojnie stwierdzić, że nie zdziwiłaby się, gdyby okazało się, że jej szczęka właśnie zetknęła się z połyskującą podłogą. Brunetka zastanawiała się, czy Mii była na tyle pijana, żeby palnąć coś tak idiotycznego, czy może najzwyczajniej tak głupia - bo chcąc, czy nie, Viv musiała przyznać, że jej przyjaciółka do osób najmądrzejszych i spostrzegawczych raczej nie należała.
- C-co? - wpuściła z siebie powietrze, czując jak jej policzki palą się żywym rumieńcem, gdy zorientowała się, że kilka osób przygląda im się ukradkiem. Jasny gwint! - Nie! Oczywiście, że nie! - krzyknęła wyprowadzona z równowagi, gromiąc spojrzeniem skołowaną niebieskooką.
- Och - wydostało się spomiędzy ust Miley, która posłała dziewczynie przepraszające spojrzenie. - Wybacz, po prostu... Wydawałaś się zupełnie niezainteresowana Harrym i... Na litość boską, to twoja wina! - wskazała na nią oskarżycielsko palcem.
- ŻE CO?! - wycedziła wściekle Brooks, zakładając dłonie na biodrach. - Olśnij mnie, kiedy niby dałam ci do zrozumienia, że jestem "homo" - syknęła, tworząc w powietrzu cudzysłów palcami.
- Nigdy nie interesowałaś się żadnym chłopakiem na poważnie - wzruszyła beztrosko ramionami, jakby to wszystko tłumaczyło. - To nie jest normalne, szczególnie, że powinny w tobie buzować teraz hormony i chęć seksu.
             Dziewczyna przymknęła mocno powieki, licząc w myślach do dziesięciu. Czyżby wszyscy się dzisiaj na nią zmówili i postanowili się na niej powyżywać?
- A propo tematu... Gdzie twój Bóg Seksu? - spytała zaciekawiona Miley, unosząc pytająco brew ku górze. I choć Brooks zdecydowanie nie należała do osób złośliwych, to z powodu swojego marnego samopoczucia, miała wielką ochotę odpysknąć "Wrócił na Olimp pieprzyć Afrodytę".
- Nie mam zielonego pojęcia - burknęła zirytowana, zaczesując włosy do tyłu, gdy po raz kolejny niechcianie wpadły jej do oczu. - Wiesz co? Pójdę po coś do picia - dodała po chwili, gdy dostrzegła jak jej przyjaciółka zamierza coś powiedzieć.
     Zdecydowanie miała dość jak na razie wrażeń, więc wolała się ulotnić, nim Mii kompletnie wyprowadzi ją z równowagi.
            
 
 
Od autorki:
Ach, wróciłam, wróciłam, wróciłam! ^.^
Nawet nie wiecie jak mnie roznosiło przez ten cały tydzień, kiedy nie miałam dostępu do laptopa (chyba się od tego uzależniłam o.O xD). Ach, nawet nie wiecie jak bardzo tęskniłam! :D
Trochę pomysłów zdążyło już mi się pojawić w tej mojej chorej głowie, tak więc teraz tylko muszę przelać wszystko na klawiaturę, żeby w końcu zaznać "wewnętrznego spokoju" xD
Ten rozdział może nie jest jakoś powalająco długi, ale myślę, że jego treść jest w miarę zadowalająca i choć trochę uśmierzyła Wasze zniecierpliwienie (:
Naturalnie to nie wszystko co planuję, impreza się jeszcze nie skończyła i mam kilka asów w rękawie, które chcę wykorzystać ^^'
A więc, co sądzicie o tym rozdzialiku, hmm?
Czy nasz napalony Lou nie zapędził się nieco ze swoimi lepkimi łapkami? Och, błagam! Każda chciałaby się znaleźć na miejscu Vivienne, hmm? :D
A co sądzicie o Liamie? Myślicie, że Harry ma trafne podejrzenia względem niego? Payne coś ukrywa?
 
P.S   Miiiiley!<3
 Aww, kocham tą blondyneczkę. Oficjalnie ogłaszam, że ta dziewczyna staje się jedną z moich ulubionych postaci, jakie kiedykolwiek wymyśliłam! ^,^
 
P.S2 Liczę, że pod tym rozdziałem pojawi się taka sama liczba komentarzy, jak pod poprzednim!
 
P.S3 Jestem bardzo wdzięczna wszystkim, którzy nominują mnie do Libster Awards, jednakże nie biorę w tym udziału. Z góry przepraszam :)
 
 
 
нσρє♥

14 komentarzy:

  1. Wreszcie jest !
    Jak zawsze niesamowity.
    Mam nadzieję że następny pojawi się w krótkim czasie.
    Viv i Lou <3 Boziu :D
    Co do Miley irytuje mnie trochę xdd
    Liam coś ukrywa. Wohohow *.*
    Czekam na nexta.
    Masz talent :*
    Papaśki ;^)

    ~C.Rose~

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja wcale nie uwarzam żeby przesadzil :d i kurde cczekam na więcej no niecierpliwa ja haha i Liam chyba naprawdę coś ukrywa takie dziwne wrażenie wobec niego a Styles pewnie się dowie i będzie drama :d i cholera chce kolejny rozdział uwielbiam jak piszesz pzdr Kinga

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej mam nadzieję że przeczytałaś moje ostatnie komy pod rozdziałem 5 jeżeli tak to odpisz proszę :( ewel

    OdpowiedzUsuń
  4. Awww nowy rozdział <3
    Kocham to jak piszesz, i wgl wszystkie twoje blogi :D
    A właśnie, właśnie. .. kiedy reaktywacja twojego 3 bloga " dobre chwile dzisiejszego dnia są smutnym wspomnieniami jutra"?. Bo jego wprost uwieeelbiam :D
    Harry i Liam są na swój sposób uroczy. Tacy wiesz. .. troskliwi? :D
    No nic. Kończę mój monolog i życzę weny ^^ a i zapraszam na mój blog! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Proszę abyś jak najszybciej mogła skończyć tego bloga dobre chwile... Bo się boję że nie doczekam się go... Mam raka mózgu i w każdej chwili mogę zejść... Chciałabym to przeczytać proszę... Twój wierny fan ewelina

    OdpowiedzUsuń
  7. Proszę ciebie o to bo jak wcześniej pisałam dzięki twojemu opowiadaniu odrywam się od tej rzeczywistości i nie myślę o tym ile jeszcze czasu będę wśród żywych :) ale mam HOPE że zanim was opuszczę na zawsze to spelnisz moje życzenie a ja będę w tym czasie oczekiwać i cieszyć się ostatnimi chwilami bo dobre chwile dzisiejszego dnia mogą być dla moich bliskich smutnymi wspomnieniami jutra być może beze mnie

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej ! :) Nominowałyśmy Cię do Liebster Awards ;) Zajrzyj tutaj -------> http://love-is-sometimes-danger-fanfiction.blogspot.com/2014/08/liebster-awards.html

    OdpowiedzUsuń
  9. Boże przepraszam że dopiero teraz i tak szybko ale czas jak zwykle goni nas :D
    Rozdział świetny, zadziwiłaś mnie tym, że oddała się pieszczotom Tomlinsona. Myślałam że mu przywali a tu proszę :D hihi

    OdpowiedzUsuń
  10. asdfghjkl *o* to takie piękne <3 nie moge sie doczekać 7 rozdziału :3

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej <3 jejkuuu kocham to opowiadanie :3 codziennie wchodze i sprawdzam czy jest już następny rozdział <3 dlatego może utworzysz aska/ twittera, gdzie bdz powiadamiać nas kiedy możemy spodziewać sie rozdziału? chyba, że już jest coś takiego, więc przepraszam z góry :) rozdział cudowny i wgl brak mi słów :3 czekam na next ^^ buzi :* /Marcela

    OdpowiedzUsuń
  12. Gratulacje!!
    Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award.
    Więcej informacji tu:
    http://jak-do-domu-opowiadanie-one-direction.blogspot.com/
    _____________________________________
    Czekam i czekam i czekam i czekam...
    Ten rozdział czytałam już z 50 razy.
    Z każdym razem jak czytam fragment z Viv i Louisem, to mam ciarki.
    Jest wspaniały, idealny.
    Nie mogę się doczekać tego co będzie dalej...
    Ale mnie trzymasz w niepewności.
    Tekst Miley, o lesbijkach, po prostu mnie rozwalił.
    Coś za fajnie ma ta dziewczyna...
    Louis, Harry i Liam...
    Zazdro jej :*
    Czekam i będe czekać jak długo będzie trzeba bo wiem że warto :*
    Życze weny <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten rozdział jest po prostu świetny <3 nie mogę doczekać się następnego jeżeli wogóle będzie. ..... bo widzę że dawno cię tu niw było :(

    OdpowiedzUsuń