piątek, 20 czerwca 2014

Rozdział 1

>Piosenka na dziś<

             - Vivienne! - w pokoju śpiącej brunetki rozniósł się głośny, irytujący krzyk, który echem rozbrzmiał w głowie półprzytomnej dziewczyny. Panna Brooks przekręciła się leniwie na drugi bok, nasuwając na twarz błękitną, puchową kołdrę, tym samym odsłaniając swoją lewą stopę, na której poczuła przejmujący chłód. Wzdrygnęła się lekko, aczkolwiek niekomfortowa temperatura, wcale jej nie przeszkadzała. Wtuliła mocniej głowę w poduszkę, licząc, że w ten sposób jakimś magicznym cudem stanie się niewidzialna i Miley odpuści sobie, tym samym opuszczając pomieszczenie.
            - Och błagam! - pisnęła rozdrażniona blondynka, kładąc dłonie na swoich biodrach. Zmrużyła swoje błękitne oczy, dmuchając powietrzem w równiutką grzywkę, która zasłaniała jej, jak to ona uważała, "wysokie" czoło. Zmierzyła uważnym spojrzeniem leżącą przyjaciółkę, po czym bez słowa ostrzeżenia rozpędziła się i wskoczyła na biedną Brooks, która krzyknęła głośno, momentalnie otwierając ociężałe powieki. - Prosiłam - mruknęła z szerokim uśmiechem na ustach, patrząc się rozweselona na, wykrzywioną w niezadowoleniu, twarz brunetki. Vivienne jęknęła głośno, podnosząc się na łokciach, tym samym zrzucając na bok ciężkie ciało blondynki, która prychnęła kocio.
- Jesteś niemożliwa - sapnęła zachrypniętym głosem Brooks, przekręcając się na swój brzuch. Miley zachichotała głośno, siadając po turecku i poprawiając swoje roztrzepane włosy, które niecałe kilka minut temu, były tak starannie ułożone. Przeniosła spojrzenie na przyjaciółkę, układając usta w lekki dziubek. - Viv obiecałaś mi coś, pamiętasz? - zaświergotała. - Wstawaj śpiochu! Luke niedługo tu będzie! - zakomunikowała szczęśliwa, klepiąc brunetkę po tyłku, po czym sama wygramoliła się z pomiętej pościeli, kierując się w stronę wyjścia. - Masz piętnaście minut żeby zejść na dół! - rzuciła przez ramię, nawet nie racząc zamknąć za sobą drzwi. Vivienne słyszała jak przyjaciółka trzaska drewnianymi szafkami w kuchni, zapewne w poszukiwaniu czegoś stosownego do zjedzenia.
             Dziewczyna westchnęła ciężko, pocierając palcami zmarszczone czoło. W tym momencie piekielnie żałowała tego, że zawsze musi być taka cholernie uległa. Gdyby nie jej dobrotliwa natura i miękkie serce, to natrętne prośby i namowy ze strony Miley, nie zrobiłyby na niej żadnego wrażenia. A że jednak nie posiadała mocnego charakteru i rzadko kiedy odmawiała komukolwiek, zmuszona była podnieść się do pionu i doprowadzić do porządku, zanim nie zjawi się Luke - nowa sympatia jej przyjaciółki.
Nie żeby Viv chciała być uszczypliwa, jednakże nie jest w stanie już naliczyć, ile razy blondynka przeżywała miłości swojego życia i uznawała, że to jest "ten jedyny". Jak dla niej, Miley była zbyt łatwowierna i za szybko dawała się poddać chwili uniesienia. I choć z całego serca życzyła jej, aby ten związek przetrwał możliwie jak najdłużej, to miała niebezpodstawne przeczucia, że jednak nie potrwa on zbyt długo.
             Vivenne po raz ostatni przesunęła suszarką tuż nad swoimi suchymi włosami, po czym wcisnęła czerwony przycisk, który automatycznie odciął przypływ ciepłego powietrza. Wyjęła czarną wtyczkę z gniazdka, po czym zwinęła kabel i schowała urządzenie do jednej z szafek. Sięgnęła do srebrnego pudełeczka z kwiecistym wzorem, gdzie zawsze trzymała przeróżne spinki i gumki, po czym wyciągnęła jedną z nich. Złapała w swoje dłonie miękkie kosmyki włosów i spięła je w niedbałego koka na czubku głowy. Następnie chwyciła szarą kosmetyczkę, wykonaną z przyjemnego, delikatnego futerka i wyciągnęła z niej krem do twarzy, który równomiernie rozprowadziła, lekko wklepując go opuszkami palców w swoją wrażliwą skórę. Na sam koniec przesunęła po rzęsach czarnym tuszem, który minimalnie podkreślił jej orzechowe oczy. Zadowolona z naturalnego efektu, odstawiła niewielkie lustereczko na brzeg wanny i udała się do pokoju, gdzie na łóżku czekały na nią przygotowane wcześniej rzeczy. Szybko ubrała się w czarne rajstopy i beżową, sięgającą delikatnie przed kolano, zwiewną sukienkę na krótki rękawek, której dekolt zaczynał się dopiero przy jej obojczyku. Do tego dopasowała ciepły sweterek o odcieniu ciemnej kawy, którego rękawy delikatnie podgięła tuż nad nadgarstkami. Wszystko dopełniła delikatnym, złotym naszyjnikiem z przewieszką w kształcie serduszka i gotowa wyszła z pokoju, po drodze wkładając jeszcze w uszy kolczyki a'la perełki.
             Po kuchni krzątała się podekscytowana Miley, która co chwila przeklinała pod nosem, w rekordowym tempie pokonując co rusz odcinek jaki dzielił obecne pomieszczenie z jej pokojem. Blondynka cały czas coś w sobie poprawiała i pochłaniała niewyobrażalne ilości wody, chcąc jakoś pozbyć się tej niemile widzianej guli, jaka powstała w jej gardle. Bardzo zależało jej na tym, aby Luke i Vivienne się polubili. Czuła, że ten chłopak może być właśnie tym, dla którego biło jej serce. Nie zniosłaby chyba, gdyby jej ukochany i najlepsza przyjaciółka, którzy paradoksalnie byli obecnie najważniejszymi dla niej osobami, nie obdarzyli się zbyt wielką sympatią. Nie potrafiłaby wtedy wybrać pomiędzy tą dwójką.
             Brooks z rozbawieniem wymalowanym na twarzy przyglądała się spiętej przyjaciółce, która zaciskając mocno swoją dłoń na butelce z wodą, spowodowała, że ciecz chlupnęła do góry, mocząc tym samym jej białą, koronkową bluzkę. Z ust blondynki, wymalowanych różowym, delikatnym błyszczykiem wydobyło się dosadne przekleństwo. Wrzuciła zapełnioną do połowy butelkę, do zlewu i chwyciła do ręki ścierką w kolorową kratę, starając się pozbyć niechcianej plamy.
             Viv pomachała zrezygnowana głową, uśmiechając się pod nosem, siadając na barowym krzesełku jakie stało przy wysepce w kuchni. Otworzyła jogurt naturalny i oblizała pazłotko, zginając je i odkładając na bok. Chwyciła do ręki srebrną łyżeczkę, po czym zanurzyła ją w białej "masie", przenosząc ją do swoich ust.
            - Cholera! Nie chce zejść - wypuściła mocno powietrze Miley, z niezadowoleniem przyglądając się bluzce. - Viv pomóż! - jęknęła błagalnie, patrząc się na brunetkę wyczekująco. Dziewczyna oblizała jogurt z kącika ust, uśmiechając się lekko w kierunku przyjaciółki.
- Wyluzuj, zaraz wyschnie - mruknęła rozbawiona, patrząc jak na twarz blondynki wpływa ulga. Miley odrzuciła na bok ścierkę i podeszła do wysepki, opierając łokcie na wypolerowanym blacie. Z uwagą przyglądała się jak brunetka kończy swoje śniadanie, po chwili odsuwając od siebie puste opakowanie.
            - Jakim cudem ty się tym najadasz? - westchnęła zrezygnowana, unosząc swe wypielęgnowane brwi ku górze. Viv wzruszyła jedynie ramionami, celując łyżeczką do zlewu, która wylądowała tam z cichym brzdękiem. Wstała wyrzucając opakowanie do kosza, w tym samym momencie słysząc odgłos dzwonka. Blondynka podskoczyła w miejscu jak poparzona, rozszerzając swe błękitne tęczówki. Spojrzała się wymownie na brunetkę, która przewróciła osentacyjnie oczami, kiwając do niej głową. Miley wlepiła na usta szeroki uśmiech, po czym poleciała do drzwi, niemal piszcząc z podekscytowania. Ten chłopak naprawdę zawrócił jej w głowie - pomyślała Vivienne, wygładzając dłońmi wierzch swojej sukienki.
Zdawała sobie sprawę z tego, że ubierała się bardziej jak jakaś trzydziestoletnia, dojrzała kobieta, a nie dziewiętnastolatka, która od dobrych kilku tygodniu uczęszcza na studia, jednakże nie przeszkadzało jej to. Wolała duże, wyciągnięte swetry i dobre, stare dżinsy niżeli przykrótkie spodenki odsłaniające pośladki i bluzki z niestosownymi dekoltami, które w świetle błyszczały jak jakieś kule dyskotekowe. 
             Dziewczyna wzięła głęboki wdech, po czym skierowała się do niewielkiego przedsionka, gdzie Miley i niejaki Luke, przyssali się do siebie niczym pijawki, wymieniając między sobą ślinę, pomrukując przy tym cicho. Viv zgryzła mocno wnętrze policzka, aby przypadkiem się nie parsknąć na ten widok, po czym odchrząknęła znacząco, czując jak na jej twarz podstępem wkradają się żywe rumieńce. Uśmiechnęła się przyjacielsko do chłopaka, który gdy tylko odsunął się od blondynki, skierował swój wzrok na nią. Nowoprzybyły odwzajemnił jej gest, wyciągając dłoń w jej kierunku, którą uścisnęła delikatnie. Musiała przyznać, że szatyn był na swój sposób przystojny i z pewnością warto było zawiesić na nim oko, jednakże zdecydowanie odstawał od jej gustu.
             - Jestem Luke - przedstawił się grzecznie, racząc ją swoimi białymi zębami, zupełnie jakby był aktorem jednej z reklam wybielającej pasty do zębów. Brunetka zadarła głowę do góry, aby móc na niego spojrzeć, czując się niekomfortowo ze swoim niskim wzrostem. Niechlubne 160 cm.
- Vivienne, ale dla znajomych również Viv - uśmiechnęła się delikatnie. Miley posłała jej kciuk do góry, na co ta przewróciła oczami, niezręcznie przenosząc spojrzenie na swoje dłonie.
- To jak, gotowe? - spytał wesoło ukochany blondynki, na co brwi Brooks powędrowały automatycznie ku górze. Gotowe?
- Niby na co? - spytała zdezorientowana, patrząc się to na chłopaka, to na przyjaciółkę, która kończyła zakładać swoje czarne muszkieterki. Miley wyprostowała się, racząc Viv niewinnym uśmiechem.
- Luke zabiera nas do knajpki na lunch - zakomunikowała szczęśliwa, sięgając po skórzaną kurteczkę. - Przy okazji poznasz jego przyjaciół.
            Brunetka rozchyliła swoje malinowe wargi, mając wrażenie, że grunt zapada jej się pod nogami. Jakich znowu do cholery przyjaciół?! - krzyknęła sfrustrowana w myślach, gromiąc rozdrażnionym spojrzeniem rozweseloną blondynkę. W takich sytuacjach naprawdę mocno się zastanawiała, czy Miley robi jej to z przyjacielskiej troski, czy może po prostu na złość. Dobrze wiedziała, że Vivienne jest rodzajem osoby, która trzyma się na uboczu. Nigdy nie miała zbyt wielu znajomych, a i nie odczuwała potrzeby, aby to zmieniać. Zdawała sobie sprawę z tego, jak większość ją postrzegała. Jako nudną kujonkę, która nie widzi świata poza swoimi książkami. I nawet nie starała się z tym sprzeczać, gdyż było w tym sporo prawdy. Zamiast chodzić wieczorami po zatłoczonych klubach, ona preferowała ciepły koc, kubek zielonej herbaty i wspaniałą powieść, która zawsze zapierała jej dech w piersiach.
            - Będzie fajnie. Nie martw się, nie zjedzą cię tam żywcem - zażartował Luke, widząc niechęć wymalowaną na twarzy brunetki. Dziewczyna westchnęła ciężko, burcząc pod nosem ciche "Niech wam będzie". Miley uśmiechnęła się z satysfakcją, rzucając w kierunku Viv jej jesienny płaszcz. Brooks starannie zapięła wszystkie guziki, po czym wsunęła na nogi czarne botki na niewielkim obcasie, które upatrzyła razem z blondynką jakiś tydzień temu. Schowała do kieszeni dłonie, po czym razem ze swymi towarzyszami, opuściła mieszkanie, zaraz przekraczając drzwi wyjściowe z klatki schodowej. Zerknęła kątem oka na parę zakochańców, którzy spletli razem swoje palce, obdarzając się czułymi uśmiechami. Skierowała się za nimi do czarnego Jeppa, który był zapewne samochodem Luke'a. Czemu miała wrażenie, że będzie mocno żałować swojej decyzji?

            Ta cała "knajpka" okazała się być bardziej przyjemną kawiarnią, która znajdowała się tuż za rogiem od Ealing Broadway dworca kolejowego. Lokal nosił nazwę Electric Coffee Co i był urządzony w bardzo oryginalny i zarazem przyjemny dla oka sposób. Przechodząc obok niego, nie jesteś w stanie nie zwrócić na niego uwagi. Tak też było z Vivienne. W duchu dziękowała Bogu za to, że Luke wybrał tak przyjazne miejsce, a nie jakiś obskurny bar, gdzie nie sposób byłoby oddychać z powodu nadmiernego dymu, wywołanego przez nałogowych palaczy.
            Brunetka uśmiechnęła się lekko, kiedy poczuła jak ciepłe, ustabilizowane powietrze buchnęło w jej twarzy, gdy tylko przekroczyli próg kawiarni. Choć był to dopiero początek jesieni, to musiała przyznać, że w tym roku była ona niebywale chłodna. Jedynym plusem było to, że dzisiejszego dnia pomimo mocnego zachmurzenia, nie zapowiadało się na to, aby miało padać, co było tak charakterystyczne dla Londynu, ale również i dla obecnej pory roku.
            Dziewczyna posłusznie podążyła za Miley i jej ukochanym, którzy nie odsuwali się od siebie nawet na chwilę. Zatrzymali się przy jednym ze stolików, który był w stanie pomieścić około ośmioro osób. Stał on w kącie lokalu, tuż przy wielkim oknie, przez który można było podziwiać zatłoczone uliczki miasta.
Na miejscu były już trzy osoby. Dwóch chłopaków i dziewczyna o czarnych jak smoła włosach, delikatnie wystopniowanych, spiętych w widowiskowego kłosa, który opadał na jedno z jej szczupłych ramion, które odzianie były jedynie w błękitny sweterek z głębokim dekoltem w kształcie litery "V".
            Viv posłusznie zajęła miejsce obok Miley, która posłała jej przyjacielski uśmiech, zupełnie jakby chciała podbudować ją psychicznie. Ale to przez Ciebie tutaj jestem! - krzyknęła oburzona w myślach, niemalże tupiąc nogą pod stołem. Czasami naprawdę brakowało jej już siły na blondynkę.
            - To jest Vivienne - odparł Luke, wskazując na nią dłonią. - Viv, to są Frank, - chłopak o blond włosach i miłym uśmiechu - Harry, - brunet z burzą loków na głowie i... O mamciu! Najsłodszych dołeczkach jakie kiedykolwiek widziała! Zarumieniła się widząc jego figlarne spojrzenie i dyskretne zgryzanie wargi. Cholera. Był gorący. - Oraz Caroline - szatynka, która zdecydowanie pałała do niej niechęcią. Zmierzyła brunetkę krytycznym wzrokiem, uśmiechając się do niej kpiąco. Och tak. Czy wy też wyczuwacie tą kwitnącą przyjaźń?
            Brooks w odróżnieniu od swego towarzystwa, zamówiła tylko ciepłą herbatę, na co spotkała się ze zdziwionymi spojrzeniami ze strony zebranych. Wszyscy zamawiali jakieś desery, bądź świeżo upieczone bułeczki, których zapach roznosił się po całym lokalu. A do tego aromatyczna, mielona kawa. I choć teraz możecie doznać szoku, to powiem wam, że Vivienne nigdy nie przepadała za kofeiną. Zawsze w ustach miała jej gorzki posmak, bez różnicy ile nie wsypałaby łyżek cukru. Dlatego też, preferowała ciepłą, dobrze zaparzoną herbatę, którą potrafiła wypić kilka razy dziennie. Można rzec ironicznie, iż świadczyło to o tym, że była rodowitą Angielką z krwi i kości.
            - I co sądzisz o Luke'u? - spytała szeptem Miley, gdy jej chłopak był zajęty prowadzeniem zawziętej konwersacji z Harrym oraz Frankiem na temat jakiegoś meczu piłki nożnej. Viv spojrzała się przelotnie na ukochanego przyjaciółki, posyłając jej delikatny uśmiech.
- Jest w porządku - odparła równie cicho, zaczepiając za ucho niesforny kosmyk włosów, który wydostał się z koka. - Słodko razem wyglądacie - dodała, dobrze wiedząc jaką radość sprawi to niebieskookiej. Blondynka wyszczerzyła się szeroko, zgryzając mocno swoją dolną wargę i przyglądając się z rozmarzeniem swej nowej sympatii. Kto wie? Być może się myliła i ten związek naprawdę ma rację bytu w przyszłości?
            Vivienne starannie udawała, że jest niezwykle zaciekawiona toczącą się rozmową, choć tak naprawdę marzyła jedynie o tym, aby jak najszybciej opuścić lokal i udać się do domu, gdzie będzie mogła zakopać się w ciepłej kołdrze i zanurzyć nos w "Dumie i uprzedzeniu", którą choć czytała już tyle razy, nadal jej się nie nudziła. I tu wcale nie chodziło o to, że znajomi Luke'a nie przypadli jej do gustu - no może poza tą całą Caroline, która co jakiś czas sztyletowała ją dzikim wzrokiem. Viv po prostu nie czuła się zbyt dobrze, gdy długo przebywała w towarzystwie osób, które ledwo znała. Czuła się przy nich niepewnie i było to niebywale męczące doznanie.
            Brooks poruszyła się niezgrabnie na krześle, otulając dłońmi ciepły, zielony kubek. Uniosła go powoli do ust i przymrużyła oczy, ostrożnie siorbiąc owocową herbatę, która nadal parowała. Spokojnie rozkoszowała się przyjemnym smakiem, jaki pieścił jej gardło i kubki smakowe, kiedy nagle poczuła za sobą czyjąś obecność.
            - To moje miejsce Księżniczko - usłyszała niski, zachrypnięty głos tuż przy swoim uchu, czując jak miętowym oddech nieznajomego, trąca skórę na jej szyi. Dostała lekkich dreszczy i nawet nie zorientowała się, kiedy wzięła zbyt gwałtowny łyk, w wyniku czego zakaszlała gardłowo, czując palący ból na jej języku.
- Cholera - syknęła pod nosem, odstawiając momentalnie kubek na stół, zwracając tym samym uwagę zebranych. Spojrzała się w dół na swoje kolana, gdzie na jej beżowej sukience znajdowała się ogromna, rzucająca się w oczy plama. Przeklęła  w myślach, mentalnie rzucając się z pięściami na sprawcę całego zdarzenia.
- Patrz co narobiłeś, palancie jeden! - syknęła niekontrolowanie, odwracając się za siebie, rozchylając mocno wargi, gdy napotkała niebieskie tęczówki, które znacznie pociemniały po jej niemiłych słowach. Zgryzła wnętrze policzka lustrując wzrokiem przystojną twarz bruneta, który obecnie zdecydowanie łamał jej osobistą przestrzeń.
            - Jak mnie przed chwilą nazwałaś? - odparł spokojnie, jednakże w jego głosie była wyczuwalna niesamowicie groźna, pomrukująca nuta. Vivienne zadrżała, przełykając powolnie ślinę, gdy w jej głowie zapaliła się czerwona lampka, alarmująca o kłopotach. Niech szlag trafi ten jej niewyparzony jęzor!



 
 
Od autorki:
Witam wszystkich na moim nowym blogu! ^^
Zgaduję, że już większość z Was zdążyła zauważyć taką malutką zamianę, a mianowicie brak Zayna Malika w roli głównej! Hahah, tak postanowiłam spróbować czegoś nowego. Pomyślałam sobie "A czemuby teraz nie napisać o kimś innym?". A co! Nie będę się ograniczać :P Niemniej jednak, muszę przyznać, że póki co, czuję się dziwnie kiedy zamiast nazwiska "Malik", pojawia się "Tomlinson" ;) Sądzę jednak, że będzie to miła i przyjemna odmiana dla Nas wszystkich <3
A teraz powiedzcie mi moje kochane, co sądzicie o rozdziale pierwszym?
Jak podoba Wam się główna bohaterka? (Wiem, że póki co mało o niej wiecie, ale przedstawcie mi taki krótki zarys tego, jakie macie obecne odczucia wobec niej).
A może sądzicie, że powinnam coś zmienić?
Piszcie swoje spostrzeżenia i opnie! <3 :*
 
 Rozdział 2 pojawi się w następną sobotę - 28 czerwca ;)
 
нσρє♥



3 komentarze:

  1. Super opowiadanie . Kocham Zayna wiec żałuję , ze to nie On jest number one ale zapowiada się bardzo ciekawie !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu kocham to szkoda ze nie jest to zayn, ale jakoś to przeboleje 😔 kocham i czekam ❤️

    OdpowiedzUsuń